W sobotę 19.05 – na XV Pielgrzymkę Rodzin do Kaliskiego Św.Józefa


Wyjechały wczesnym rankiem z Rynku Podgórskiego w Krakowie trzy autokary z przedstawicielami Domowego Kościoła archidiecezji krakowskiej; czyli ponad 150 osób. Jechał z nami moderator diecezjalny diakonii wyzwolenia Ks. Mirosław Żak, świętujący właśnie w tym dniu swój jubileusz 28 lat kapłaństwa.

 

Droga do Kalisza trwa ok. 5 godzin, więc jest sporo czasu na wspólną modlitwę, śpiew – i tradycyjne już krótkie przedstawianie kolejno wszystkich uczestników: z jakiego są rejonu, od ilu lat w ruchu, który raz jadą do Św. Józefa, oraz jakie trudne sprawy pomógł im rozwiązać kaliski „cichy Święty”. Tym razem dzieliliśmy się też swoją historią wstąpienia na drogę formacji w Kręgach Domowego Kościoła – a trzeba przyznać, że wypowiedzi były bardzo różne, bardzo ciekawe i pełne radosnego humoru. Pogodnego nastroju uczestników nie zepsuło nawet pęknięcie chłodnicy i związane z tym ponad godzinne oczekiwanie na inny autokar, a troskę o to, by mimo awarii dotrzeć do celu – powierzyliśmy Św. Józefowi.

Do kaliskiego sanktuarium dotarliśmy na rozpoczętą już konferencję, głoszoną przez Macieja Krulaka moderatora Centralnej Diakonii Wyzwolenia. Chyba zależało Św.Józefowi, abyśmy właśnie na niej skupili swoją uwagę, bo mocne tam padały słowa, i tyle w nich było Bożej prawdy, że musiała dotrzeć do głębi, wstrząsnąć solidnie, i trochę namieszać w naszych utartych, powszednich, nieco może zaśniedziałych, a na pewno także dość wypaczonych pojęciach, dążeniach, obawach i zasadach życia. Bo w to nasze życie – bez względu na przynależność i staż w DK – świat zawsze wprowadza kłamstwo i lęk. Najpierw wmawia człowiekowi, że musi sobie sam ze wszystkim radzić, bo miarą udanego życia jest sukces zawodowy, materialny, społeczny, rodzinny, wychowawczy i wszelki inny. Potem wciąga go w nieustanną gonitwę za takim sukcesem, w narastający lęk przed opinią otoczenia, a często także w poczucie własnego nieudacznictwa i klęski życiowej, które kończy się często depresją. A tymczasem w życiu najważniejsza jest prawda: o sobie, o Bogu i o bliźnich. Nie należy się jej bać, bo ona wyzwala. Tą prawdą jest przede wszystkim świadomość Bożego synostwa i Bożej bezwarunkowej miłości: wiem, że jestem ukochanym dzieckiem Boga, i nie muszę udowadniać że jestem „kimś”, nie muszę gonić za osiągnięciami, aby na tę ojcowską miłość zasłużyć, bo Bóg kocha mnie takim, jakim jestem. Następna prawda: sam Bóg jest moim Ojcem, chce być mi Ojcem, a nie panem – zatem będąc dzieckiem, nigdy nie będę niewolnikiem. I trzecia prawda: kto do Boga mówi: Ojcze, ten jest moim bratem, ludzie są dla mnie rodzeństwem, bo mają ten sam kod genetyczny Boga, i nie muszę się ludzi bać, każdy z nas może być sobą i to jest nasze bogactwo.

Mam tylko raz w życiu dokonać radykalnego wyboru: zdecydować, czy naprawdę chcę iść z Bogiem, drogą wiary. Bóg mnie poprowadzi, jeśli tylko Mu na to pozwolę, jeśli wierzę w Jego wszechmoc i w Jego ojcostwo, jeśli będę Go słuchać i przychodzić do Niego z wszystkimi ludzkimi obawami, nie wstydząc się swoich lęków, wszak nawet Chrystus przeżywał lęk w Ogrójcu i składał go w ręce Ojca. Lęków nie ustrzegę się w życiu, nie pozbędę się ich, nie zasłonię się przed nimi, uciekając w coś, co może prowadzić do uzależnienia, do nałogu, ale mogę zawsze przyjść do Boga, najlepszego lekarza, po najtrafniejszą diagnozę i najskuteczniejszy lek. Nie trzeba grać, udawać kogoś innego, ważne jest moje, jedyne i niepowtarzalne życie dziecka Bożego i prawdziwego chrześcijanina – pod warunkiem, że chrześcijaństwo dla mnie centrum życia, a nie jedynie dodatkiem do niego. Z Jezusem, i w Jego Imię, idzie się wtedy bez obaw, prosto, w prawdzie, bez kombinowania, układów i kompromisów - choćby przeciwko całemu światu i jego opinii, a według tego, co naprawdę w życiu najważniejsze. Z Jezusem jestem naprawdę wolnym człowiekiem. Jest to „wolność do” a nie „wolność od”, jest to przyjęty przeze mnie na zasadzie wolnego wyboru styl życia. Mogę więc, (choć nie muszę) dać innym swój czas, modlitwę, wyrzeczenie. Jestem na tyle wolny, aby razem z Jezusem walczyć z kłamstwem i lękiem, aby iść do ludzi i mówić o tym, jak dobrze podążać taką drogą. Świat może wszystko negować, ale nie zaneguje tego, co Chrystus zdziałał w moim życiu. To właśnie mam głosić swoim życiem, zawsze i wszędzie dawać o tym świadectwo. Uczestnictwo w Krucjacie Wyzwolenia Człowieka (KWC) jest wyrazem takiego świadectwa, bo to jest walka o wolność i godność człowieka. Nie ma Ruchu Światło-Życie (czyli także Domowego Kościoła) bez wolności, a jednym z elementów życia wolnością Dzieci Bożych jest udział w KWC.

Trzy świadectwa składane po nabożeństwie do Ducha Świętego podczas godziny odpowiedzialności i misji: wypowiedź Brygidy, Zenka oraz Elżbiety i Roberta były takimi właśnie relacjami o współdziałaniu Boga z tymi, którzy Mu zaufali, z Nim idą przez życie i w Jego Imię działają, starając się odczytywać Jego wolę.

Półtoragodzinny czas wolny przed Eucharystią to w Kaliszu radość spotkań ze znajomymi z całej Polski, z uczestnikami przeżytych dotąd rekolekcji, rozmowy, wspólny posiłek na trawie, żurek i inne kulinarne specjały przygotowane przez organizatorów, stoiska z materiałami formacyjnymi, i możliwość indywidualnej modlitwy przed kaliskim Św. Józefem z obrazu Najświętszej Rodziny, lub nawiedzenia Kaplicy Męczeństwa i Wdzięczności.

Centralnym punktem kaliskiego spotkania jest zawsze Eucharystia. Rozpoczęła się o godz.17:00, przy ołtarzu polowym od strony parku, tradycyjnie już z udziałem Bpa kaliskiego Stanisława Napierały oraz księży moderatorów z całej Polski, wraz z moderatorem krajowym DK Ks. Markiem Borowskim. Dobre nagłośnienie, obszerny teren, wiele siedzących miejsc, dobrze przygotowana oprawa liturgiczna i muzyczna, piękna pogoda – wszystko sprzyjało właściwemu przeżyciu spotkania przez sporą, bo ponad 2,5 tysięczną rzeszę pielgrzymów.

Hasłem tegorocznej pielgrzymki były słowa: „Nie lękajcie się być wolnymi” oraz podtekst z listu do Galatów(5,13): Tylko nie bierzcie tej wolności jako zachęty do hołdowania ciału, wręcz przeciwnie, miłością ożywieni służcie sobie wzajemnie!” To hasło, konferencja, świadectwa, oraz wygłoszona przez Bpa Stanisława homilia mówiąca m.in. o wypaczanych dziś powszechnie pojęciach wolności oraz tolerancji – skłaniała do osobistej refleksji nad własnym powołaniem i własną wolnością; nad tym, na ile nasze życie jest naprawdę życiem w wolności dziecka Bożego, na ile zdąża ono do pełni życia i do pełni radości. Mamy - żyjąc na ziemi – wpatrywać się w niebo, być Apostołami i głosicielami radości, abyśmy żyjąc wolnością mogli spełniać się w swoim powołaniu. Aby temu sprostać, zawierzyliśmy na koniec swoje rodziny i cały Domowy Kościół Świętemu Józefowi kaliskiemu, oddając się pod Jego opiekę na cały rok, aż do następnej majowej pielgrzymki, która przypadnie akurat w jubileuszowym, 40-tym roku istnienia Domowego Kościoła jako formacyjnego ruchu ludzi świeckich w Kościele, będącego rodzinną gałęzią Ruchu Światło-Życie.