W Domowym Kościele (DK) jesteśmy z mężem od ponad 3 lat. Dzięki przynależności do tej gałęzi Ruchu Światło-Życie pogłębliśmy naszą duchowość małżeńską, zbliżyliśmy się bardzo do Pana Boga i do siebie i dużo łatwiej wychowywać nam dorastające dzieci do życia w Prawdzie. Wszystkie zobowiązania albo jak to lepiej brzmi dary, błogosławieństwa albo perełki, wynikające z przynależności do ruchu, wypełnialiśmy z mężem przez te lata, wszystkie, z wyjątkiem jednego-dwutygodniowych REKOLEKCJI.

Trudno było nam zrezygnować z wakacji na leżaku plażowym i cały zasadniczy urlop letni spędzić w "zamkniętym kręgu", modląc się przez pełne 15 dni. Byliśmy wcześniej dwa razy na rekolekcjach krótkich, kilkudniowych (ORAR 1 i tematyczne o komunikacji w rodzinie-polecamy gorąco te ostatnie), ale 15 dni plus 2 dni na dojazd! Niezłe wyzwanie! Wszystko szło pod górę przy planowaniu wakacyjnego urlopu. Chcieliśmy pojechać znowu na krótkie rekolekcje tematyczne, ale w słuchawce telefonu usłyszeliśmy ostrą odpowiedź negatywną, że mimo wolnych miejsc nie zapiszą nas i nie możemy wziąć udziału w kolejnych krótkich rekolekcjach, jak nie odbyliśmy formacji podstawowej DK, który jest ruchem rekolekcyjnym. Na mocnej podstawie tj. 3 x rekolekcje dwutygodniowe: OR1, OR2 i OR3 (3 stopnie Oazy Rodzin, albo ONŻ 1,2,3-Oazy Nowego Życia, jak kto woli nazywać), buduje się formacja DK. I dalej, początkowo przemiła przez telefon pani, coraz bardziej stanowczo grzmiała w słuchawce, że nie buduje się domu od dachu, ani od wykończenia wnętrz, tylko od SOLIDNEGO FUNDAMENTU, którym, życzył sobie, założyciel Ruchu Sługa Boży Śp. Ks. Franciszek Blachnicki, by były REKOLEKCJE, 3 stopniowe, dwutygodniowe, pełna formacja: 6 tygodni!!!  I kto by pomyślał, to żeby zarezerwować wakacje, w sieci wystarczy kilka razy kliknąć myszką i już są, 2 tygodnie w obiecanym "raju" a żeby pojechać na parę dni na rekolekcje DK-szlaban!!! NIE BUDUJEMY domu OD DACHU!!!

              Przegadaliśmy, przemodliliśmy temat dłuuuuuuuuuuuuuuuugich rekolekcji z mężem i doszliśmy do wniosku, że widocznie taka jest wola Boża i jak nie spróbujemy i nie pojedziemy to nigdy się nie dowiemy jak jest na OR 1. Otuchy dodawało nam drugie małżeństwo z naszego kręgu, też z dwójką dzieci, które zapisało się razem z nami. Padło na Kluczbork - a w jakim to kraju??? - pytali koledzy i koleżanki z pracy - w Polsce!!! Kluczbork-podobne do Malbork, ale okazało się, że to gdzie indziej...KLUCZBORK - jakaś mała mieścina koło Opola, no dobrze, bez marudzenia, nie ważne gdzie, ważne intencje z jakimi jedziemy, każdy z małżonków ze swoją osobistą. I tutaj duży uśmiech w duchu - fajnie pisać post factum-moja prośba do Pana Boga zawarta w intencji tych rekolekcji jest już w trakcie realizacji!!!

              Przyjechaliśmy do Domu Rekolekcyjnego Księży Sercanów w Kluczborku. Urocze miejsce, super ogród wokół budynku, z licznymi zagajnikami, ławeczkami i sceną estradową, położone na skraju dużego lasu, nad jeziorem, z piaszczystą plażą, ratownikiem na plaży i kilometrowymi trasami rowerowymi. W pobliżu duży plac zabaw, skatepark i wiele różnych boisk sporotowych. Raj na ziemi. Dom rekolekcyjny duży, czysty, z piękną, dużą kaplicą, aulą, biblioteką, kawiarnią (z ekspresem do kawy i zmywarką), dużą jadalnią i przyjemnymi pokojami. Dostaliśmy zakwaterowanie (2+2, dzieci-nastolatki) w pokoju 4 osobowym, z łożem małżeńskim, łóżkiem piętrowym dla dzieci i umywalką. Dodatkowa toaleta i dwa prysznice były na korytarzu tuż przy pokoju, co w przypadku 4 "prawie dorosłych" osób, było dla nas dużym plusem. Jedzenie było pyszne, w formie szwedzkiego stołu, urozmaicone, domowe i zawsze świeże potrawy. Od obiadu do kolacji codziennie był czas wolny dla rodziny, co pozwalało naszej rodzinie na codzienne wypady rowerowe i zwiedzanie przepięknej okolicy tej części Polski oraz kąpiel w czystym jeziorze i plażowanie, czy dozwolone grillowanie przy plaży. Tak nam się udało, że Pan Bóg ofiarował wszystkim uczestnikom rekolekcji dwa tygodnie przepięknej pogody, zaczęło padać dopiero w ostatnim dniu przed wyjazdem...

              W domu Księży Sercanów powitali nas organizatorzy rekolekcji, Małgorzata i Andrzej, na czele z gospodarzem domu, Sercaninem Ks Gabrielem, uśmiechnięci, życzliwi, otwarci i zawsze chętni do pomocy. Pomogli nam wnieść bagaże, oprowadzili po domu. Od początku czuliśmy się tam jakoś tak dziwnie swojsko, a przecież byliśmy tam pierwszy raz...Bo dom to nie tylko ściany, dom - też rekolekcyjny - to przede wszystkim ludzie! W sumie przez dwa tygodnie byliśmy "zamknięci" w 17 małżeństw (3 super mega pary prowadzące i 14 par uczestników) oraz ponad 30 dzieci, którymi zajmowała się radosna, rozśpiewana, pełna pomysłów i niewyczerpanych sił,  Diakonia Dziecięca.

               Obok Ks Gabriela, "Siła z Góry" towarzyszyła nam w osobach dwóch Saletynów: Diakona Piotra i Kleryka Kamila. Dzień rozpoczynaliśmy Jutrznią (w jej wielu odsłonach...), w kaplicy. Uczestnicy rekolekcji utworzyli 3 kręgi, wielką radością była obecność osoby duchownej na każdym, codziennym spotkaniu kręgu. Nasz krąg obrał sobie miejsce codziennych spotkań w plenerze, na ławeczkach, co przy sprzyjającej pogodzie, było dodatkowym oddechem na łonie natury. Szczytowym momentem każdego dnia była Eucharystia, w samo południe, codziennie przyjmowaliśmy Komunię Świętą pod dwoma Postaciami!!! Wspaniałym zwyczajem na rekolekcjach było to, że podchodziliśmy do Komuni Świętej razem z mężem, zawsze małżeńskimi parami. To niby nic nadzwyczajnego, a jednocześnie bardzo silnie można było odczuć prawdziwą Komunię-łączność z Jezusem i współmałżonkiem, siłę płynącą z sakramentu małżeństwa, z którego czerpać łaski możemy w każdej chwili życia, tylko czy na co dzień o tym pamiętamy? Każda Msza  Święta "oprawiona" była przez uczestników rekolekcji i bogatą, 5-cio osobową Diakonię Muzyczną. Ks Gabriel i Diakon Piotr prowadzili codzienną Szkołę Modlitwy dla dorosłych a Kleryk Kamil prowadził krótkie katechezy dla starszej grupy dzieci. Było sporo czasu na codzienną modlitwę - Namiot Spotkania – z Panem Jezusem obecnym w Najświętszym Sakramencie. Nie było dnia, żebyśmy nie przeżywali jakiegoś ważnego wydarzenia oazowego, święta czy uroczystości, wzmacniającej nas duchowo, pogłębiającej naszą przyjaźń z Panem Bogiem, budującej miłość i jedność małżeńską i dodającej sił do tego by powrocie "Iść i głosić". Nie sposób wymienić wszystkie takie chwile, ale oto niektóre z nich: uroczyste przyjęcie Pana Jezusa jako Pana i Zbawiciela, odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych, procesja ze świecami, nocna Adoracja małżeństw, z dyżurem co pół godziny (my mieliśmy zmianę od 02.30 do 03.00), "randka małżonków z Panem Jezusem" podczas "modlitwy szeptania", uroczyste odnowienie przysięgi małżeńskiej i bezalkoholowe wesele, Droga Krzyżowa ze stacjami w lesie i rozważanaimi przygotowanymi przez uczestników rekolekcji (jedna stacja=jedno małżeństwo), wieczór uwielbienia, modlitwa wstawiennicza z nałożeniem rąk i wiele innych. Bardzo "wyważone" były spotkania małżonków z Panem Jezusem, takie osobiste nawiązanie relacji z naszym Zbawicielem, zawsze zorganizowane były tak, że pora i pomoc Diakonii Dziecięcej i organizatorów umożliwiał wszystkim uczestnikom skupienie i modlitwę w kaplicy w ciszy, bez płaczu czy brykania najmłodszych. Sporym przeżyciem dla nas była spowiedź w pokoju, na kanapie, bez "kratek" konfesjonału, bez pośpiechu... Jeden dzień był prawie cały wolny dla rodziny! Możliwości spędzenia go było bardzo wiele, np. zwiedzanie jedynego w Polsce, zabytkowego, drewnianego kościoła w kształcie róży, albo lody i koncert fontannowy na rynku pobliskiego Olesna. Jeden dzień oazowy był dniem wyjazdowym, pielgrzymkowym, do Katedry w Opolu, gdzie przystąpiłam do Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Kolejnym darem rekolekcji był dialog małżeński, godzina śwadectw i praktyczne nocowanie pod jednym dachem z Panem Jezusem, z możliwością codziennej (24/24 h) modlitwy przed tabernakulum.

             Podczas tych dwóch tygodni odwiedzili nas bardzo ciekawi i wyjątkowi goście, małżeństwa, które dały żywe świadectwo wiary. Ich spotkania z nami umocniły nas bardzo. Nie chcę pisać więcej by nie psuć niespodzianki tym, którzy będą chcieli wziąć udział w takich rekolekcjach. Wspaniale bawiliśmy się podczas pogodnych wieczorów, na wieczorze patriotycznym, występach dzieci, ognisku i innych. Dzieci zachwycone różnorodnością aktywności, uczyły się przyjaźni z Jezusem podczas zabawy, bardzo przypadła im do gustu nowoczesna odmiana zabawy "w chowanego" w ogrodzie i podchody w lesie. Po powrocie powiedziały nam, ze to były najlepsze wakacje w ich życiu. I zapytały kiedy pojedziemy znowu na takie długie rekolekcje?

              Nie przypuszczłam, że pisanie o rekolekcjach sprawia tyle radości! Wspaniale wracać myślami do przeżytych w Kluczborku chwil. Parfrazując słowa Ks Gabriela, jak się wyjdzie na Górę Tabor to doświadczy się przemienienia. Porównanie dwutygodniowych rekolekcji DK do Góry Tabor jest naszym zdaniem bardzo trafione. Nie można przeżyć tego wszystkiego czytając w literaturze, oglądając film czy sztukę teatralną, żeby DOŚWIADCZYĆ rekolekcji trzeba po prostu na nie pojechać. Jedynym minusem rekolekcji był ich koniec, jak się zejdzie z Góry Przemienienia, to trzeba jakoś dalej żyć, a po zejściu z Góry Tabor, początkowe zetknięcie z szarą codziennością bywa bolesne. A "lądowanie" po rekolekcjach może być trudne. Na nas czekały duże przeciwności losu, kłopoty w bliskiej rodzinie, dużo złych wiadomości...szara rzeczywistość. Dziękujemy Bogu za to, że mogliśmy w rekolekcjach OR 1 uczestniczyć, choć nie od początku było to takie oczywiste...To był najpiękniejszy prezent od Pana Boga dla nas! "Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja Was wybrałem..." (J 15, 16). Dziękujemu Mu za to, że nas tymi rekolekcjami umocnił, bo bez nich ciężko byłoby pokonać czekające na nas po powrocie problemy.

             Za to wszystko, za Sługę Bożego Śp. Ks. Franciszka Blachnickiego i Ruch Światło-Życie, za Domowy Kościół w Polsce, za wszystkich wspaniałych ludzi, dzięki którym takie wielkie dzieła, (jak rekolekcje 15-dniowe), są podejmowane i zbliżają małżeństwa do Pana Jezusa i umacniają małżonków w jedności małżeńskiej, Bogu niech będą dzięki !!! CHWAŁA PANU !!!

 

 

                                                                                      Marta i Mariusz z dziećmi