Drukuj

Siostra Bogna Młynarz ze zgromadzenia Sióstr Duszy Chrystusowej

Mottem tej refleksji są słowa: „Żeby dojść do źródła, trzeba iść pod prąd”. Chrześcijaństwo jest jak wielka rzeka, która wypłynęła z przebitego Boku Chrystusa i rozlała się po całym świecie. My jako chrześcijanie jesteśmy zanurzeni w nurcie tej rzeki. Stąd pojawia się potrzeba, by na nowo odkryć i umocnić swoją łączność ze Źródłem, którym jest Jezus. Każda rzeka, jeśli choć na krótko zostanie odłączona od źródła, zamienia się w zatęchłe bajoro. Ostatecznie jakość naszego chrześcijaństwa zależy od tego, jaka jest nasza łączność z Chrystusem. Nie ma chrześcijaństwa bez osobistej więzi z Jezusem! Warto zadać sobie dziś pytanie o swoją relację z Jezusem.

Odkrywanie swojej tożsamości jako chrześcijana jest zawsze powrotem do źródła, do Chrystusa. Jest związane z pamięcią o tym, co jest fundamentem. Pamięć i tradycja w tym wypadku nie jest tylko wspominaniem czy postawą zachowawczą, lecz właśnie tym, co tworzy przyszłość. Bo łączność ze źródłem jest gwarantem, że rzeka będzie płynąc dalej!

Źle rozumieją tradycję ci, którzy mylą ją z tradycjonalizmem. Tradycjonalizm polega na lęku przed nowością, przed zmianami. Z takiej postawy rodzi się wizja Kościoła jako oblężonej twierdzy, którą trzeba bronić. W której sobie siedzimy i wspominamy dawne czasy, obchodząc rocznicę różnych wydarzeń sprzed wieków. Nic bardziej błędnego! Takie „zabalsamowane” chrześcijaństwo nadaje się tylko do muzeum!

Żywa pamięć i prawdziwa tradycja pozwala nam rozeznać i rozróżnić to, co w naszej wierze jest istotne i niezmienne od tego, co jest czymś drugorzędnym i zmiennym. To właśnie tradycja pozwala nam odczytywać znaki czasu i szukać nowych sposobów głoszenia niezmiennych prawd Ewangelii. Jeśli ktoś nie umie odróżnić tego, co istotne w naszej wierze od tego, co jest naleciałością przeszłości, będzie bronił jak niepodległości rzeczy drugo-, trzeciorzędnych, a zaniedba samą istotę chrześcijaństwa.

W tej żywej pamięci, trzeba sięgać aż do źródła. Nie bliżej. Tylko źródło daje wodę. Tylko źródło jest życiem rzeki. A naszym źródłem jest Jezus Chrystus. Nie możemy zatrzymać się ani na naszych organizacjach, ani na strukturach, ani na naszych działaniach. To wszystko już jest skutkiem naszej łączności z Panem. Jeśli nasze działanie, nasze bycie w Domowym Kościele i wszystko inne nie jest oparte na fundamencie osobistej wiary w Jezusa Chrystusa, nie ma to żadnej wartości. Żadnej. Jest jak mielizna na brzegu rzeki, która przeszkadza innym z dojściu do wody.

Ale powrót do źródeł to droga pod prąd. Wymaga to wysiłku i świadomego dążenia do celu. Nie można być prawdziwym chrześcijaninem, płynąc z prądem jak śnięta ryba. Bycie uczniem Chrystusa wymaga podejmowania refleksji nad swoim działaniem i szukaniem ciągle nowych dróg dla tej wielkiej rzeki chrześcijaństwa.

Zapytajmy siebie zatem, czy wiemy, co jest istotne w naszej wierze? Czy wiemy, co stanowi samo serce Ewangelii? Kto to jest chrześcijanin? Nieraz w różnych okolicznościach zadaję ludziom to pytanie. Odpowiedzi dają przerażający obraz: my, rzymscy katolicy często nie wiemy na czym polega nasza tożsamość! Nie wiemy co nas wyróżnia. A zatem, kto to jest chrześcijanin: Ten, kto dobrze postępuje? Ten, kto chodzi od kościoła w niedzielę? Pracuje nad sobą? To wszystko jest prawdą, ale jest to już skutek tego, co stanowi fundament chrześcijaństwa. Chrześcijanin to ten, kto UWIERZYŁ MIŁOŚCI BOGA, Który tak umiłował świat, że Syna swego dał, aby go zbawić (por. J 3, 16). Wszystko inne jest skutkiem tej wiary. I nawrócenie, i modlitwa, i czyny miłosierne ... Bez tego fundamentu wszystko jest jak dom zbudowany na piasku (por. Mt 7, 26nn). Chrześcijaństwo niektórych ludzi przypomina, nie tyle nawet dom na piasku, ile dom postawiony na dachu! Człowiek, który nie poznał i nie przyjął bezwarunkowej miłości Boga objawionej przez Krzyż Jezusa, nie może prowadzić prawdziwego chrześcijańskiego życia, bo jest ono owocem łaski – darmowego daru Boga.

Tylko ten, kto spotkał Jezusa, doświadczył Jego miłości i został przez nią przemieniony, może żyć po chrześcijańsku i głosić Ewangelię. Dziś świat nie chce nauczycieli, lecz świadków. A świadek to ten, który widział, słyszał i po prostu był na miejscu wydarzeń. Jeśli chcemy skutecznie głosić Jezusa, najpierw musimy Go spotkać! Gdzie? W sakramentach i w Biblii. Przez osobistą modlitwą i przez stawanie w prawdzie o własnej słabości. Nikt nie wymaga od nas doskonałości, ale wymaga się od nas przejrzystości. Świat uwierzy w Jezusa, gdy zobaczy jak my umiemy korzystać z tego Źródła Życia, które „rozlewa się w wodach słonych i wtedy wody jego stają się zdrowe” (Ez 47, 8).

Zapraszam do osobistej refleksji nad fragmentem księgi Ezechiela, który opisuje prorocką wizję Źródła Świątyni (Ez 47, 1-13). Ta wizja jest dla nas obrazem Przebitego Serca Jezusa, który życie swoje dał, by dać nam życie w obfitości.