Drukuj

Fragmenty z sesji nt. duchowości małżeńskiej, jaką przeprowadzili dla naszych małżeństw Maria i Ludwik d'Amonville, ówczesna główna para odpowiedzialna za ruch END, goszcząc trzy dni (od 11 do 14 sierpnia) w pierwszej oazie rzymskiej zorganizowanej w 1979 roku. Cały tekst znajduje się w Liście do wspólnot rodzinnych "Domowy Kościół" nr 21.

[...] Jest wiele ruchów rodzinnych na całym świecie, ale Equipes Notre Dame jest jedynym, który skoncentrowany jest głównie na duchowości małżeńskiej. Do niektórych ruchów mogą należeć małżeństwa innowierców lub osoby rozwiedzione. A duchowość END oparta jest przede wszystkim o sakrament małżeństwa. Dlatego w krajach protestanckich i tych, gdzie jest dużo rozwodów ekip nie ma lub są bardzo nieliczne.
To, co powiemy o duchowości małżeńskiej nie będzie kursem teologii, ale dzieleniem się doświadczeniem wielu lat.

Ogólnie można powiedzieć o duchowości, że jest formą życia wewnętrznego ożywianego przez Ducha Świętego, albo że jest drogą do Boga, łączącą to, co ziemskie i to, co nadprzyrodzone w życiu człowieka. To połączenie może różnie się układać, dlatego jest wiele szkół duchowości. W Kościele byli święci, którzy wyznaczali specyfikę drogi do Boga: św. Franciszek z Asyżu, św. Dominik i wielu innych. Celem każdej drogi jest świętość człowieka, ale dróg dojścia (dochodzenia) do tego celu jest wiele.

Ekipy odkryły nową drogę do Boga: poprzez małżeństwo. Nie ma ona nic wspólnego z tercjarstwem. Ekipy znalazły tę swoją drogę " duchowość małżeńską " poprzez modlitwę i doświadczenie życia małżeńskiego. Chcą żyć tą duchowością i stale ją pogłębiać.

Celem dla członków ekip jest danie odpowiedzi Chrystusowi na Jego wezwanie do świętości, ku której dąży się poprzez życie małżeńskie. Wszyscy jesteśmy powołani do świętości i nie należy się tego bać. Jednak w małżeństwie mąż i żona mają dążyć do niej razem, wspólną drogą, wzajemnie sobie pomagając.

Pan Bóg objawia się w małżeństwie przede wszystkim poprzez współmałżonka. Oczywiście, objawia się przez wszystkich ludzi, przez ich modlitwę, miłość, dobroć, ale w małżeństwie przede wszystkim przez współmałżonka. Dla mnie Maria jest objawieniem Boga, a ja staram się być objawieniem Boga dla niej.

Ruch END jest wspólnotą chrześcijańskich małżeństw. Ale najpierw każde małżeństwo, już samo przez się, jest wspólnotą zgodnie ze słowami Chrystusa: "Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich" (Mt 18, 20). Nadto małżeństwa otrzymują specjalną łąskę płynącą z sakramentu małżeństwa. Ta łaska jest zawsze z nimi, jest jakby do ich dyspozycji, ale muszą ciągle zabiegać o jej skuteczne działanie, prosić o nią. Przez sakrament małżeństwa Chrystus jest obecny w sercu naszej małżeńskiej miłości i On daje gwarancję dochowania wierności przyrzeczeniom. Sami nie bylibyśmy w stanie podołać wymaganiom Chrystusa. Musimy całkowicie powierzyć się Jemu, a On przecież przyrzekł nam swoją pomoc.

[...] END proponuje ciągłe nasycanie się tym, co może dać i co naprawdę daje Chrystus poprzez nasz sakrament. To dzieje się podczas codziennej wspólnej modlitwy małżonków i podczas wsłuchiwania się w słowo Boże. W modlitwie prosimy Chrystusa, by ożywiał nasze małżeństwo łąską sakramentalną. Tym obdarowaniem możemy dzielić się z innymi. Często zdarza się, że małżonkowie dzielą się ze sobą wszystkim, tylko nie swoim życiem duchowym. To jest złe. Nie znaczy to, że mamy się nawzajem spowiadać przed sobą, ale dzielić się tym, co Pan Bóg daje nam na modlitwie, podczas czytania Pisma świętego itd. Owszem, są czasem grzechy, np. egoizm, który jest wspólnym grzechem i o tym trzeba sobie powiedzieć. Trzeba się zastanowić, czy tę miłość, którą Chrystus nam daje, przekazujemy dalej. To jest zasadnicza myśl, która stanowi sens dialogu małżeńskiego.

[...] Pierwsze małżeństwa, które stworzyły ekipy doszły do wniosku, że należy dokładnie określić obowiązki poszczególnych uczestników. Inaczej cała praca wewnętrzna stanie się zwykłą abstrakcją, teorią. Stąd są w naszym ruchu zobowiązania. Poszczególne ekipy mogą co miesiąc sprawdzić, czy rzeczywiście dążą do ogólnie wskazanego celu: doskonałej miłości Boga i bliźniego, oraz czy ta miłość jest uobecniana w ich życiu. Zobowiązania o tyle tylko mają sens, jeśli zbliżają nas do tego celu. Nie są one celem same dla siebie, pozwalają natomiast uświadomić sobie, czy w dążeniu do celu postępujemy naprzód, czy cofamy się.

[...] Te zobowiązania powinny być co miesiąc wspólnie omówione. Każde małżeństwo mówi, jak się z nich wywiązało. Nie chodzi tu o formalistyczne sprawozdanie, jak to miało miejsce w jednej ekipie. Wszyscy stanęli wokół stołu, kapłan wziął listę z nazwiskami i zobowiązaniami i po kolei odczytywał, a obecni odpowiadali: modlitwa " tak, czytanie Pisma świętego " nie, dialog małżeński " tak itd. Nie o to chodzi! Trzeba spojrzeć na ogólną orientację życia. Zobowiązania mają dać obraz naszego stosunku do Boga i do bliźnich. Mówmy o tym, w jaki sposób spotkaliśmy Boga w tym miesiącu w czasie modlitwy, cośmy odkryli na modlitwie, czy była ona dobra, co nam dała itd. Takie głębokie dzielenie się daje najwięcej całej ekipie. Nie może ono być automatyczne.

[...] Nasz dialog małżeński rozpoczynamy od dzielenia się tym, jak wyglądała nasza modlitwa, jakie mieliśmy trudności na modlitwie, co pomogło przezwyciężyć je; jaki był nasz stosunek do Boga w różnych momentach minionego miesiąca, czy spotkanie z kimś lub lektura książki wpłynęły na jakość relacji do Boga. Dzielimy się tym, czym Pan Bóg nas obdarował. Można wspólnie wieczorem odmawiać modlitwy, można wspólnie uczestniczyć we mszy świętej i przystępować do Komunii " i niestety, spełniając to wszystko, żyć obok siebie. Trzeba znaleźć chwilę, aby podzielić się ze współmałżonkiem swoim życiem z Bogiem. Kiedy tego nie czynimy, nic nie wiemy o sobie, nie jesteśmy w stanie sobie pomagać. A przecież w ten sposób objawiamy sobie nawzajem Boga, dzieląc się swoją modlitwą, swoją relacją do Boga, objawiamy Go współmałżonkowi.

Bóg dał nam specjalne łaski, abyśmy byli Jego świadkami. Nie wybrał nas po to, byśmy żyli sami dla siebie, lecz byśmy Jego posłannictwo dzisiaj urzeczywistniali. Każdy - zależnie od środowiska, w którym żyje - ma swoje powołanie: zawodowe, społeczne; inne na wsi, inne w mieście. Musimy pomagać sobie w ekipach i być wymagającymi jedni wobec drugich. Problemy odpowiedzialności apostolskiej trzeba poruszać w rodzinach i w kręgach. Każdy krąg winien czuć się odpowiedzialny za pracę apostolską innych małżeństw. W Dziejach Apostolskich czytamy, że gdy ktoś miał jechać na misje, wspólnota zbierała się, modliła, rozeznawała i prosiła Ducha Świętego o światło, czy właśnie tam trzeba się udać. Ci, którzy poświęcali się dziełu apostolskiemu, czuli się odpowiedzialni przed całą wspólnotą. My również powinniśmy się modlić za pary z naszych kręgów, które podejmują jakieś dzieła apostolskie. One powinny dzielić się w kręgu swoją pracą, powodzeniami i porażkami, aby cały krąg czuł się za nich odpowiedzialny.

[...] Krąg ma czuwać i pomagać poszczególnym małżeństwom w formowaniu się dla służby Kościołowi. Jeśli nie będziemy mocni w Chrystusie, nasze małżeństwo nie będzie dawało świadectwa miłości i jedności małżeńskiej. Krąg ma pomagać w coraz ściślejszym łączeniu się z Chrystusem i ma nas zapalać do apostolstwa.

Maria i Ludwik d'Amonville