Drukuj

NAJŚWIĘTSZA MARYJA PANNA I ŚWIĘTY JÓZEF JAKO DOSKONAŁY WZÓR DO NAŚLADOWANIA DLA WSPÓŁCZESNYCH CHRZEŚCIJAŃSKICH MAŁŻONKÓW

Konferencja wygłoszona przez ks. Gabriela Pisarka SCJ, podczas Diecezjalnego Dnia Skupienia Rodzin Ruchu Domowego Kościoła, który odbył się w parafii Św. Br. Alberta w Krakowie 11.03.2000.

Kiedy pochylamy się nad współczesną rodziną, dostrzegamy jej różnorakie trudności i problemy. Jednocześnie poszukujemy dla niej możliwych dróg wyjścia, a także różnorakich wzorców do naśladowania. W tych poszukiwaniach na pierwszym miejscu musi się pojawić Święta Rodzina, która jest przykładem dla każdej rodziny chrześcijańskiej, a w niej postać Świętego Józefa, będącego wzorem dla każdego współczesnego męża i ojca, a także osoba Najświętszej Maryi Panny wzoru dla współczesnej małżonki i matki.

Każda chrześcijańska rodzina - Domowy Kościół wzmocniona obecnością Chrystusa tak jak Święta rodzina wzmocniona obecnością Dzieciątka Jezus pielgrzymuje w czasie do końca wieków, idąc na spotkanie Boga Ojca. Na tej drodze współczesne rodziny kroczą śladami wędrówki odbytej już kiedyś przez Świętą Rodzinę, która szła jako pierwsza w tej pielgrzymce wiary, którą jest życie.

Osoba Niepokalanej Matki

Trudno odnaleźć jakiś chronologiczny punkt dla określenia dnia narodzin Maryi. Jedno jest pewne, Maryja pojawiła się na horyzoncie dziejów zbawienia przed Chrystusem. Gdy definitywnie zbliżała się pełnia czasu, Maryja już była na ziemi. To właśnie jej obecność poprzedziła przyjście Zbawiciela. Fakt ten znajduje rok rocznie swoje odzwierciedlenie w liturgii Adwentu1). Można zatem powiedzieć, że jest Ona obecna w ciemnościach adwentowego oczekiwania.

To oczekiwanie, staje się często udziałem naszych rodzin. Ileż to razy oczekujemy na różne wydarzenia. Może to być powrót kogoś bliskiego po długiej nieobecności, nowe narodziny, oczekiwanie na powrót do zdrowia, oczekiwanie na dary i Boże łaski, itd. W tych wszystkich oczekiwaniach jest z nami Maryja. Tak jak w adwencie oczekujemy razem z nią narodzin Chrystusa, tak też teraz dzieli ona z nami wszystkie nasze adwenty.

Jej obecność jest jednak pełna dyskrecji często nie zauważona, jest wsłuchiwaniem się w nasze potrzeby i pragnienia. To obecność nie narzucająca się, a jednak interweniująca tak, jak na godach w Kanie Galilejskiej. Czy taka jest też wasza obecność w rodzinach drogie żony i matki?

Kim była Ta, której Bóg Wszechmogący powierzył swojego Jednorodzonego. Popatrzmy co na ten temat mówi Pismo Św.

Zwiastowanie Maryi (Łk 1, 28)

Anioł wszedł do Niej i rzekł: "Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Togą, błogosławiona jesteś między niewiastami".

Nie wiemy czy Boży wysłaniec wszedł do Maryi w sensie jej wnętrza czy też wszedł do pomieszczenia w którym akurat Maryja się znajdowała. Jeśli przyjmiemy, że Maryja Zwiastowanie przeżyła w swoim sercu we wnętrzu swego serca tym bardziej winniśmy być dla niej pełni podziwu. Jakież bowiem piękne musiało być jej serce, że stało się ono miejscem objawienia Bożego posłańca. Jak bardzo musiała być ona wyciszona, milcząca i nastawiona na słuchanie. Jaka musiała być ogromna jej wrażliwość na to, by usłyszeć ten delikatny, z pewnością nie natarczywy, Boży głos.

Tylko wy drogie Matki wiecie jak trzeba być wrażliwym, by wyczuć to pierwsze poruszenie swojego dziecka pod sercem. Tym bardziej jak trzeba być wrażliwym, by usłyszeć głos anioła zwiastującego Boże przesłania.

W tym miejscu pragnę Was drogie niewiasty zachęcić do tego wewnętrznego wyciszenia, do zadbania o czystość swojego wnętrza, by nie zaśmiecać serca niepotrzebnymi treściami. Dziś przecież o to bardzo łatwo, by tak przejąć się wymyśloną historią jakiegoś filmowego bohatera czy bohaterki, by zacząć żyć jego czy jej problemami.

Taka czy inna telenowela tak potrafi zaabsorbować nasze wnętrze albo zaśmiecić, że nie jesteśmy w stanie już zdystansować się do tych treści. W takich warunkach bardzo trudno jest się przebić temu Bożemu głosowi, który i dziś do nas dociera. Tylko nasza wrażliwość na te Boże poruszenia jest znacznie mniejsza. I dziś do nas Bóg przemawia, i my mamy swoje małe zwiastowania. Pytanie tylko jak my ich słuchamy. A może w ogóle nie potrafimy słuchać?

Czy my potrafimy tylko mówić? Jak to jest w naszych małżeństwach. Czy umiemy słuchać siebie nawzajem tak jak umiała słuchać Maryja tych Bożych przesłań dawanych jej za pośrednictwem niebieskiego posłańca? Bóg może przemówić do nas nie tylko przez anioła ale także przez naszego współmałżonka. A może jeszcze są tacy, którzy nie tylko do swoich dzieci ale do siebie nawzajem mówią: Ty mój aniele.

Umiejętność wchodzenia we własne wnętrze. Zdolność wnikania w siebie i słuchania co też Bóg chce mi powiedzieć o nas samych, to niekiedy zapomniana już zdolność, ufam jednak, że nie do końca zwłaszcza dla tych, którzy regularnie odbywają namiot spotkania.

Maryja tę zdolność słuchania posiadała w sposób doskonały. Okazywała to też wielokrotnie w trakcie swojego małżeństwa z Józefem. Wielomówstwo nie jest tylko wadą kobiet. Oboje z małżonków chyba powinni o tym pamiętać. Zdolność wsłuchiwania się w głos Boga przemawiający w naszym sercu dopiero uzdalnia nas do umiejętnego słuchania współmałżonka. Do tego co nazywamy aktywnym słuchaniem.

Zauważmy kolejną ważną prawdę w zacytowanym powyżej zdaniu: Oto Boży zwiastun mówi do Maryi: "pełna łaski". Zwraca się do niej tak jakby to było jej właściwe imię. Nie nazywa swej rozmówczyni imieniem własnym "Miriam " Maryja", ale tym nowym imieniem: "łaski pełna". Co oznacza to imię? Dlaczego anioł tak nazywa Dziewicę z Nazaretu?2).

W języku Biblijnym "łaska" oznacza szczególny dar, który swoje źródło ma w Bogu, który jest samą miłością. Owocem tej miłości jest właśnie wybranie Maryi na Matkę Syna Bożego, a nas na Jego dzieci3).

Czy zdajemy sobie sprawę z tego Bożego wybraństwa? Czy pamiętamy, że jesteśmy dziećmi Bożymi? Czy potrafimy być tak bezpośredni, szczerzy i tak bezgranicznie zaufać Bogu jak nam ufają nasze dzieci?

Czy pamiętamy, że Tak jak Bóg wybrał Maryję i Józefa na Matkę i Ojca swojego Syna tak też wybrał was na rodziców waszych dzieci? Dzieci, którymi zostaliście obdarowani nie są Waszą własnością. One nie należą do swoich rodziców, one należą do Boga. Do tego Który je stworzył i dał nieśmiertelną duszę.

Wasze dzieci zostały wam tylko oddane w depozyt, byście je nauczyli kochać Boga i ludzi. Kiedyś w ten czy inny sposób od was odejdą. Wyfruną z domowego gniazdka. Bóg bowiem obdarzył ich powołaniem, a wy Rodzice macie im pomóc w odnalezieniu tego powołania. W tym także tkwi ta tajemnica Bożego wybraństwa. W wybraniu do bycia rodzicami.

Osoba Świętego Józefa

Mateusz w swojej Ewangelii pisze, iż św. Józef był człowiekiem sprawiedliwym: Mąż Jej Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie (Mt 1, 19). To hebrajskie słowo, którym określano ludzi sprawiedliwych, brzmi "cadyk". W myśli hebrajskiej zaś cadyk jest tym, który przestrzega Prawa. Świętego Józefa nazywano sprawiedliwym, ponieważ całym sercem oddany był Bogu oraz całkowicie podporządkowywał się Jego woli4).

Oto co na temat św. Józefa pisze Brat Efraim w swojej książce pt: "Józef ojciec na nowe tysiąclecie". "Święty Józef, cadyk, syn Jakuba, z plemienia Judy z całą pewnością nie był takim prostym, zapracowanym człowiekiem nie znającym Tory, jakiego usiłują nam ukazać pobożne obrazy z początku wieku. Naiwny obraz dzielnego Józefa, milczącego i pełnego rezerwy, wyglądającego jak łatwowierny i dobroduszny proletariusz, ściskający w grubych palcach narzędzia, za pomocą których zarabia na chleb dla rodziny - oto Józef z 1 maja i 19 marca. Przecież Józef, syn Jakuba był praktykującym Żydem. Poczucie uczciwości i formacja duchowa, jaką otrzymał od swego ojca i którą z kolei przekazał powierzonemu sobie Dziecięciu Jezus, tworzą duchowość w pełnym tego słowa znaczeniu faryzejską, dążącą do umiłowania Boga i bliźniego poprzez pełne miłości przestrzeganie Tory i jej przykazań"5).

Oto wzór ojca, człowieka wpatrzonego całkowicie w Przedwiecznego, który żyje nakazami Prawa. Wpatrzenie w Boga Ojca i życie Jego przykazaniami czyni mężczyznę prawdziwym ojcem.

Rodowód Jezusa

Rodowód Jezusa jest podawany według genealogii Józefa (por. Mt 1, 1-16). Dlatego też Józef ma nadać dziecięciu imię. Jest to ojcowski obowiązek, którego on nie został pozbawiony. Nadając imię Józef obwieszcza, że w świetle prawa jest ojcem Jezusa.

Iluż to ojców nie chce się przyznać do swoich własnych dzieci? Nie chodzi tutaj tylko o uznanie prawnego ojcostwa, ale także o rzeczywiste zaangażowanie się w wychowanie poczętego dziecka. Czy czasem tego obowiązku niektórzy ojcowie zbyt chętnie nie cedują na swoje małżonki? Święty Józef zaś powstrzymał swoją męską ambicję i przyjął na wychowanie, i utrzymanie nie swoje dziecię. Była to chyba ekspiacja za tych rodziców i ojców, którzy nie poczuwają się do wychowania i opieki nad dziećmi przez siebie poczętymi.

Za wychowanie potomstwa w równym stopniu odpowiedzialni są oboje rodzice. Jest to zatem dobra okazja dla niektórych ojców, by poświęcić więcej czasu i sił swoim pociechom.

Małżeństwo Maryi i Józefa

Zaślubiny Maryi z Józefem były prawie rzeczywistym małżeństwem. Brakowało tylko zamieszkania razem pod jednym dachem. Związek ten możemy porównać do znanych nam zaręczyn, z tą jednak różnicą, że ich konsekwencje prawne były o wiele bardziej brzemienne w skutki. Maryja była zaręczona z Józefem.

Dla Izraelitów fakt ten miał bardzo duże znaczenie. Powodował on bowiem wszystkie konsekwencje, jakie daje zwykle małżeństwo. Zaręczyny udzielały wszystkich małżeńskich przywilejów poza wspólnym zamieszkaniem. Narzeczona pozostawała przez około rok w prawnej zależności od swego przyszłego męża, przebywając jednak w domu swych rodziców. Stosunki małżeńskie między narzeczonymi były zabronione. Zaręczonych obowiązywała ścisła wierność. Każde złamanie tego wymogu było uważane za ciężkie przekroczenie prawa. Jeśli oskarżenie wnosił narzeczony przeciw swej narzeczonej, podlegała ona nawet karze śmierci, przewidzianej przez Księgę Powtórzonego Prawa (por. Pwt 22,23).

W takich oto warunkach, już po zaręczeniu z Józefem, ale wpierw nim zamieszkali razem, Dziewica Maryja znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego (Mt 1, 18). Józef dostrzegł odmienny stan swojej oblubienicy, wiedział że nie on sam jest tego sprawcą. Był jednak człowiekiem sprawiedliwym - cadykiem i nie chciał Maryi narażać na zniesławienie. Postanowił więc potajemnie oddalić ją od siebie.

Mimo, że anioł po zwiastowaniu i Jej pokornym przyzwoleniu odszedł od Maryi, to jednak Bóg nadal przy niej pozostawał i roztaczał nad nią swoją opiekę. Poprzez swoją interwencję On sprawił, że Maryja została postawiona w bardzo kłopotliwej i niezręcznej sytuacji wobec Józefa. Tutaj nie ludzkie wyjaśnienia i nie słowa samej Maryi, ale kolejna Boża interwencja była potrzebna, by rozwiązać ten trudny problem. Dlatego też Bóg wysłał swojego posłańca tym razem do Józefa, któremu we śnie udzielił odpowiednich wskazówek i rad.

Józef - mąż sprawiedliwy

Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie (Mt 1, 19).

Święty, Józef jako człowiek sprawiedliwy nie podejrzewał w najmniejszym stopniu Maryi o niewierność. Nie rozumiał jednak całej sytuacji. Milczenie jego oblubienicy przysparzało mu jeszcze dodatkowych cierpień. Był jednakże na tyle dyskretny, że potrafił je uszanować. Nie przerywał go natarczywymi pytaniami. Cierpiał i milczał. W samotności przeżywał rozczarowanie i życiowy zawód. Wszystko rozważał i przemyśliwał w swoim sercu. Zwykłe ludzkie doświadczenie podpowiadało mu, że został skrzywdzony przez swoją młodą małżonkę. Dlatego powziął myśl o oddaleniu od siebie Maryi.

Sam fakt, że Józef powziął myśl, mówi nam wiele o jego szlachetności i dobroci. Oznacza bowiem, że cała ta trudna sytuacja została przez niego przemyślana i przemedytowana, zaś decyzja nie była pochopna. Józef nie popadł w rozpacz. Nie uległ też uczuciu gniewu. Nie uznał się również w oczach świata za poniżonego i nie szukał zadośćuczynienia. Nie postanowił dochodzić swoich praw na drodze sądowej, o nic też nie pytał. Miał na względzie przede wszystkim dobro swojej ukochanej. Całkowicie zapomniał o sobie. Swoją osobę usunął na plan dalszy. Był sprawiedliwy i w swej sprawiedliwości ani na chwilę, nawet w myślach, nie uległ emocjom, które podpowiadałyby mu krzywdzące dla Maryi rozwiązanie.

To dramatyczne wydarzenie, mające miejsce na początku wspólnego życia Świętej Rodziny z Nazaretu, rozwiązane z miłością, dało błogosławione owoce na dalsze lata ich życia. Gdyby w naszych rodzinach ojcowie trudne sprawy, często wynikające z różnych nieporozumień, umieli rozwiązywać w Józefowym duchu przemyśliwania wszystkiego z miłością, nie oskarżając, a szukając najlepszego wyjścia, można by było uniknąć wielu małżeńskich kryzysów. Czy może bowiem spotkać trudniejsza sytuacja młode małżeństwo, niż ta, która spotkała Nazaretańską Rodzinę? Czy może być trudniejszy problem do rozwiązania dla młodych małżonków, jak domniemana niewierność?

To młode zawiązujące się dopiero małżeństwo umiało jednak wyjść obronną ręką z tej tak trudnej sytuacji, i to praktycznie bez słów. Maryja milczała, cóż bowiem mogła powiedzieć na swoje usprawiedliwienie? Józef także milczał. Każde pytanie wypowiedziane przez niego byłoby tylko oskarżeniem. Szukał więc odpowiedzi w swym kochającym sercu.

Dokonywało się to z pewnością na modlitwie, na spotkaniu z Przedwiecznym Ojcem. Nie szukał on ucieczki wśród znajomych, przyjaciół i kolegów, których rady nie zawsze są remedium na wszystkie troski. Nie szukał on pocieszenia czy zapomnienia w gospodzie. Nie topił swego smutku w alkoholu, ale rozważał wszystko w sercu. Powzięta w takich okolicznościach myśl, nawet jeśli nie do końca najlepsza i najtrafniejsza, ale powzięta uczciwie, w zgodzie ze swoim sumieniem, może przynieść błogosławione owoce. Dobry Ojciec Niebieski znajdzie zaś sposób na to, by te nasze czasem nie najtrafniejsze decyzje skierować na właściwe tory. Nie musi się to oczywiście dokonać poprzez cudowną interwencję anioła podczas snu. Bóg ma wiele innych sposobów, by do nas przemówić.

Wart podkreślenia jest także fakt, że Józef był człowiekiem, którego ludzka natura była obciążona grzechem pierworodnym. Taki więc człowiek skażony nieposłuszeństwem pierwszych rodziców zdobył się na wielką i szlachetną myśl w stosunku do swej małżonki, która w nawet najmniejszym stopniu jej nie krzywdziła, choćby tylko przez chwilową podejrzliwość. Postawa taka jest w zasięgu każdego współczesnego małżonka. Będzie ona jednak wynikała z postawy bezinteresownej miłości, która z pewnością cechowała św. Józefa. Jeśli będzie miłość w sercu męża, to z pewnością nawet największe nieporozumienia zostaną rozwiązane w duchu Józefowych przemyśleń.

O istnieniu miłości najlepiej świadczy umiejętność zapominania o sobie, tak jak to było w przypadku św. Józefa. Ta wspaniała cnota, otwierająca na osobę współmałżonka, jest często niezastąpiona w pokonywaniu licznych i skomplikowanych małżeńskich kryzysów. Józef, pomimo tego, że cierpiał i miał prawo czuć się pokrzywdzonym, nie zamknął się w sobie. Ból i troska nie zaślepiły go. Jego oczy nadal pozostały otwarte i wpatrzone w tę, którą tak kochał, że postanowił spędzić całe dalsze życie u jej boku.

A jaka jest Twoja postawa mężu i żono wobec nieraz trudnych małżeńskich problemów? Czy potrafisz kochać w sposób bezinteresowny, aż do zapomnienia o sobie? Czy czasem ślepe uczucie żalu, gniewu lub smutku, które jest właściwie niemym krzykiem o miłość lub współczucie, nie zaślepia mnie, nie zamyka na współmałżonka, na dzieci i najbliższych? Na ile potrafię naśladować św. Józefa w swej życiowej postawie, i na ile chcę nauczyć się go naśladować?

"Kolejne Zwiastowanie" (por. Mt 1, 20-24)

Słowo to odnosimy zwykle do Maryi. Jednak i opiekun Rodziny nazaretańskiej otrzymał swoje "zwiastowanie". W słowach anioła przekazanych podczas snu Józef otrzymał zwiastowanie nie tylko o powołaniu i godności Maryi, ale też o swoim własnym powołaniu, którym była oblubieńcza miłość do Maryi, przejawiająca się w opiece nad Nią i Dziecięciem poczętym z Ducha Świętego. Wypełniając polecenie anioła, ta miłość poczęła się też w św. Józefie na nowo, niejako z Ducha Świętego, jak podkreśla Jan Paweł II w Redemptoris Custos.

Wypełnianie woli Bożej, którą jest dla każdego ojca opieka nad małżonką i dziećmi na wzór św. Józefa, jest sposobem pomnażania miłości, bo - jak pisze Jan Paweł II w Familiaris Consortio "miłość do małżonki, która została matką, i miłość do dzieci są dla mężczyzny naturalną drogą do zrozumienia i urzeczywistnienia swego ojcostwa" 6). Miłość do współmałżonki, będąca wyrazem posłuszeństwa Bogu, zaczyna owocować poprzez potomstwo, które przychodzi na świat, a także poprzez realizację powołania do bycia ojcem.

Kiedy tylko Józef zbudził się ze snu, natychmiast uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański. Nie zastanawiał się już więcej. Nie przemyśliwał słuszności swych decyzji. Zweryfikował swe pierwotne postanowienie i zamiast potajemnie oddalić Maryję, w sposób jawny wziął ją do siebie, zaś poczętego w Jej łonie Jezusa uznał prawnie swoim synem. Dlatego też później słusznie Jezus będzie nazywany synem cieśli.

Narodzenie (por. Łk 2, 1-7)

Dzięki temu, że Józef i Maryja przyjęli jako swoje to dziecię, zanim się ono jeszcze narodziło, stali się oni powiernikami tajemnicy ukrytej przed wiekami w Bogu, która na ich oczach zaczyna się urzeczywistniać w pełni czasu. Zostali więc oni w noc betlejemską uprzywilejowanymi świadkami przyjścia na świat Syna Bożego 7).

Można też przypuszczać, że św. Józef nie był tylko biernym świadkiem tej sceny, a raczej odebrał to dziecię przychodzące na świat.

Kiedy więc dziś słyszymy o porodach rodzinnych, przy których obok rodzącej matki asystuje mąż - ojciec, to nie można się oprzeć wrażeniu, że nie jest to pomysł współczesnych. Niektórzy pisarze ascetyczni, opisując moment narodzin Chrystusa, uważają, że Józef, zabezpieczywszy to minimum intymności potrzebne Maryi, wycofał się gdzieś w cień i czekał, aż usłyszy kwilenie nowo narodzonego. Czy jednak bardziej prawdopodobnym rozwiązaniem nie wydaje się sytuacja, w której Józef był obecny przy tych narodzinach?

Taka sytuacja Józefa asystującego przy porodzie dla nas, ludzi żyjących na przełomie tysiącleci, jest możliwa do wyobrażenia i do zaakceptowania. Zatem ci dzielni mężczyźni, których obecnie stać na ten krok, są może tylko naśladowcami Opiekuna Świętej Rodziny.

Pokłon pasterzy (por. Łk 2, 8-20)

Później Rodzice Jezusa byli świadkami pokłonu pasterzy. Co wtedy myśleli, jakie uczucia rodziły się w ich sercach? Tego możemy się tylko domyśleć. Z pewnością byli dumni tak, jak mogą być dumni tylko rodzice z narodzin swego pierworodnego syna. Jest to przykład, że można przyjąć dziecię do swej rodziny pomimo skromnych warunków materialnych i braku pewności, że zdoła się dać mu to wszystko, co byśmy chcieli. Czy współczesne dzieci nie są darem Boga tak jak jest nim Jego Syn - Jezus? Czy dla rodziny dzieci nie są znakiem tej właśnie miłości Boga do ludzi, jakim jest Jezus? I dziś również miłość nie jest kochana jak powiedział św. Franciszek, i dziś też jeszcze zbyt wiele domów zamyka swoje drzwi przed dziećmi. Ubóstwo stajenki nie przeszkodziło Jezusowi robić postępów w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi (por. Łk 2, 52).

Ile współczesnych rodzin brak dzieci tłumaczy subiektywnie pojmowanym niedostatkiem? Maryi i Józefowi pewnie nawet przez myśl nie przeszło, by nie przyjąć do siebie poczętego dziecięcia, bo są zbyt ubodzy.

Obrzezanie (por. Łk 2, 21)

Ósmego dnia po narodzeniu Jezus miał wejść do Przymierza swoich ojców przez obrzezanie. Wtedy pierwszy raz została przelana krew baranka. Zgodnie z żydowską tradycją ten zabieg był wykonywany przez ojca. Józef i Maryja przyjęli ten ból dziecka jak swój. Czy przeczuwali coś, widząc Jego krew. Jest to okazja dla dzisiejszych rodziców, by nauczyli się mądrze i roztropnie zadawać swym dzieciom konieczny ból. Upominanie dziecka stanowi wyzwanie dla każdego ojca i każdej matki 8).

Trzeba wielkiej miłości i dużej odwagi, by wymierzyć zasłużoną karę swojemu dziecku lub też po prostu być konsekwentnym w wychowaniu. Trzeba być nie byle jakim ojcem i matką, by nie uciekać w zbytnią pobłażliwość lub też nie karać bezrozumnie, kierując się tylko gniewem lub zawiedzionymi ambicjami. Trzeba być prawdziwym kochającym rodzicem, by umieć zadać tę konieczną, bo powodującą wzrost, dawkę bólu i patrzeć na cierpienie tego, którego się kocha.

Ofiarowanie (por. Łk 2, 22-24)

Kolejnym epizodem z życia Świętej Rodziny jest moment ofiarowania w świątyni. Przez ten obrzęd dokonuje się wykupienie pierworodnego syna. Łączy on w sobie dwie ofiary potrzebne, aby zachować posłuszeństwo wobec Prawa: oczyszczenie Niepokalanej Matki i wykup pierworodnego syna. Obrzędy te domagały się ofiary z baranka lub ofiary ubogich - dwóch synogarlic. Mówi o tym Księga Kapłańska (por. 12, 8) 9).

Maryja i Józef zdecydowali się na ofiarę ubogich. Nie popadli w pychę czy przesadę, jak to często bywa teraz przy organizowaniu różnorakich uroczystości religijnych. Jaka zatem powinna być ofiara za Syna Bożego, którego poczęcie i narodzenie zwiastowali aniołowie? Rodzice Jezusa wiedzieli, co jest dla dziecka najistotniejsze, dlatego koncentrowali się na tym, co duchowe, a nie na tym, co materialne.

Wielu katechetów i kapłanów wie, jak wiele trudu kosztuje, a to, i tak często się nie udaje, przekonać rodziców dzieci przystępujących do pierwszej komunii, by zdecydowali się na skromny strój dla swego dziecka w postaci tzw. alby. Na taką kreację stać również i te mniej zamożne rodziny. Niestety, niewielu rodziców zgadza się na ten strój "ubogich", mimo że taka jednolitość z pewnością przyniosłaby duchowe korzyści ich pociechom. Maryja i Józef, decydując się na ofiarę ubogich, skupili się na obrzędzie religijnym i na tym, co on wnosi w ich życie.

Wykup pierworodnego - jak pisze Jan Paweł II w Redemptoris Custos - to jeszcze jeden obowiązek ojca, który został skrupulatnie wypełniony przez Józefa. Święty Józef rozumiał chyba dobrze, jak żaden inny ojciec, że jego dziecko jest darem Boga. Usłyszał bowiem we śnie od anioła: "Z Ducha świętego jest to, co się w Niej poczęło" (Mt 1, 20b). Otrzymał je po to, by się nim zaopiekował, by go strzegł i wychowywał. Wiedział, że powierzone mu dziecię nie jest jego własnością, a wychowanie go nie ma być realizacją własnych nie spełnionych marzeń czy ambicji. Święty Józef czuł, że Jezus ma do wypełnienia posłannictwo, które być może nie ma wiele wspólnego z jego własnymi planami. Dziecko to nie ucieleśnienie marzeń rodziców.

W tym miejscu chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na ogromną pokorę Maryi. Posłusznie poddaje się prawu, zobowiązującemu Ją do oczyszczenia. Ta która jest Niepokalanie poczęta poddaje się wymogowi prawa. Czyż nie miała prawa oczekiwać, iż zostanie zwolniona z tego obrzędu? Jednak Maryja pokorna służebnica nie szuka dla siebie okazji do chwały. Podporządkowuje się nakazom prawa i dalej, ona Matka Zbawiciela, żyje niezauważona. Wiele z tej postawy mogą zaczerpnąć też i inne matki.

Ucieczka do Egiptu (por. Mt 2, 13-15)

Swoje polecenie o konieczności wyjścia do Egiptu Bóg skierował do Józefa, a nie do Maryi, bo to właśnie on był głową rodziny. Zatem Bóg zechciał, by Najświętsza Matka pozostawiła swoją troskę o losy Dziecięcia temu wybranemu przez Boga opiekunowi. Bożą wolę Maryja przyjęła bez oporu 10). Zadziwia nas wspaniała harmonia tych dwojga. Z pewnością swoje małżeństwo i rodzicielstwo pojmują oni jako pewien Boży dar i zadanie. Są zatem dalecy od tego naturalnego pojmowania swojej misji.

Święty Józef może być w tym momencie ujmującym przykładem umiejętności przekazywania Bożej woli swej małżonce. Ojciec jest przedstawicielem władzy, reprezentantem, można by powiedzieć, samego Boga. Od jego postawy zależy, jaki obraz Boga będą w swoim sercu nosiły jego dzieci. To reprezentowanie woli Boga polega głównie na przekazywaniu i głoszeniu Jego miłości do człowieka, a wcześniej na jej poznaniu i doświadczeniu, a nie na dominacji i wydawaniu rozkazów.

Dlatego trzeba mieć wiele taktu i jeszcze więcej miłości, by umiejętnie przekazać tę odkrytą przez siebie Bożą wolę. Można twierdzić, że to potrafił św. Józef, choć nie znamy słów, jakich użył, by przekonać Maryję do podjęcia tak niebezpiecznej i dalekiej, bo aż do Egiptu, wędrówki. Trzeba mieć też wiele miłości, by wsłuchać się w te mężowskie rady i tak jak Maryja bez zbędnych słów (czytaj narzekań) wyruszyć w drogę.

Odnalezienie Jezusa w Świątyni (por. Łk 2, 41-50)

Opowieść o życiu ukrytym zawiera jeszcze jeden epizod, a mianowicie odnalezienie Jezusa w świątyni. Zatrzymajmy się najpierw na słowach Maryi: "Ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy ciebie" (Łk 2, 48). Zauważmy, że zatroskanie ojca poprzedza jej własny żal. "Ojciec Twój i ja" - mówi Maryja. Jakże wielka musiała być miłość pomiędzy domniemanym ojcem a Niepokalaną Matką, że jego smutek stawiała ona przed własnym żalem. Właśnie tego najbardziej potrzebują dzieci - wzajemnej miłości swoich rodziców oraz tego, by ją sobie wzajemnie okazywali. Świadomość, że rodzice się kochają, przemienia ich dzieci i sprawia, że wzrastają. Miłość rodziców jest dla dzieci potrzebna jak tlen, by mogli żyć i wzrastać. 11)

Po odnalezieniu Jezus skierował do swoich ziemskich opiekunów następujące słowa: "Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?" (Łk 2, 49). Tę odpowiedź słyszał chyba Józef, którego przed momentem Maryja nazwała ojcem Jezusa. Odpowiedź Jezusa musiała chyba odnowić w pamięci św. Józefa to, co usłyszał owej nocy przed dwunastu laty we śnie od anioła: "Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów" (Mt 1, 20n). Jezusowa odpowiedź uświadamia Józefowi na powrót ogrom Bożych tajemnic związanych z narodzeniem i życiem tego, którego stał się opiekunem. On umie słuchać tego, który został jemu powierzony. Umiejętność słuchania własnych dzieci - jakaż to cenna umiejętność.

Zakończenie

Kochani małżonkowie pośród wielu dróg rodzina jest drogą pierwszą i z wielu względów najważniejszą. Będąc drogą powszechną, pozostaje jednak za każdym razem drogą szczególną, jedyną i niepowtarzalną, tak jak niepowtarzalny jest każdy człowiek.

Rodzina jest tak ważną drogą życia, że sam Jezus Chrystus zechciał właśnie w rodzinie i przez rodzinę się objawić światu. W niej to bowiem narodził się i wzrastał. Znaczną też część swojego życia pozostawał w ukryciu nazaretańskim, będąc posłusznym jako Bóg - człowiekowi nbsp;- swej Matce Maryi i Józefowi cieśli. Tak więc Boska tajemnica Wcielenia Słowa pozostaje w ścisłym związku z ludzką rodziną. Nie tylko z tą jedyną, nazaretańską rodziną, ale w jakiś sposób z każdą, również z tą waszą rodziną kochani małżonkowie. 12)

Ks. Gabriel Pisarek SCJ

1) Jan Paweł II, Encyklika Redemtoris Mater, nr 3
2) RM 8
3) Tamże
4) Brat Efraim, Święty Józef ojciec na nowe tysiąclecie, Kraków 1998, s. 17
5) Tamże, s. 18
6) Jan Paweł II, Adhortacja apostolska Familiaris Consortio, nr 25
7) Jan Paweł II, Adhortacja apostolska Redemptoris Custos, nr 10
8) Brat Efraim, dz. cyt., s. 70-71.
9) Jeżeli zaś ona jest zbyt uboga, aby przynieść baranka, to przyniesie dwie synogarlice albo dwa młode gołębie, jednego na ofiarę całopalną i 10) jednego na ofiarę przebłagalną. W ten sposób kapłan dokona przebłagania za nią, i będzie oczyszczona".
11) Brat Efraim, dz. cyt., s. 75
12) R. Cantalamessa, Słowo i życie. Refleksje o słowie Bożym na niedziele i święta. Rok A, Wrocław 1996, s. 237-238