Drukuj
Odsłony: 4073

Rok Kapłański – czas, w którym szczególnie trzeba nam pamiętać o wszystkich Duszpasterzach, wspomagać Ich modlitwą, doceniać Ich trud – i dawać Im odczuć, jak bardzo są nam potrzebni. Wielu Kapłanów spotykaliśmy i spotykamy na drogach naszego życia

, jednych pamięta się słabiej, innych bardziej. Są i tacy, których nie sposób zapomnieć, a ich odejście do wieczności przeżywa się tak, jak śmierć osoby z najbliższej rodziny. Ś.p. ks. Stanisław Kracik był dla naszego III Kręgu Rodzin w Nowym Bieżanowie osobą bliską, choć nie pracował z nami długo: zaledwie 10 miesięcy, czyli przez jeden rok formacyjny – a przecież tak bardzo zżyliśmy się z Nim i zaprzyjaźnili, od pierwszego, „plenerowego” spotkania kręgowego we wrześniu1998 r. w Szczytnikach. W tym krótkim czasie zmieściło się wiele wspólnych chwil: i kręgowych spotkań, i tych nieformalnych, całkiem prywatno-rodzinnych, jak imieniny, małżeńskie rocznice, komunie czy śluby dzieci, lub też nieplanowane obopólne „wpadanie” na słówko i herbatkę… 
Ks. Stanisław miał w sobie to „coś”, co znosiło bariery i otwierało serca, co pozwalało nie odczuwać dystansu i prowokowało do szczerości, a zarazem budziło zaufanie i głęboki szacunek. Posiadał tę mądrość życiową, która zawsze znajdowała wyjście i służyła dobrą radą w naszych rozlicznych rodzinnych, małżeńskich, czy też rodzicielskich problemach. Był w Nim jakiś ogromny spokój wewnętrzny – zdawałoby się dziwny w połączeniu z tempem oraz intensywnością życia (interesowało go tyle spraw, i podejmował coraz to nowe niezwykłe wyzwania). Umiał uważnie słuchać, i miał wspaniałe poczucie humoru (ach, co to był za majstersztyk intelektualny: niezapomniana zwariowana dyskusja w stylu naukowo-bezsensowym o historii ludzkości w świetle ewolucji!) 
Nie straciliśmy kontaktu ani podczas Jego rocznego pobytu w Mediolanie, ani też przez lata Jego pracy w białoprądnickiej parafii. Głosił dla Domowego Kościoła piękne konferencje i homilie posługując na ORAR-ach lub rekolekcjach: ostatnimi, wspólnie przeżywanymi były rekolekcje w Wiśniowej w lipcu 2007 r. poświęcone Dekalogowi w oparciu o teksty kazań JPII – to były niezapomniane dni, a porekolekcyjne postanowienia na stałe weszły w naszą małżeńską regułę. Już wtedy nie czuł się całkiem dobrze, co jednak nie pomniejszało radości życia, jaką zawsze miał w sobie. Kochały Go wszystkie kręgowe dzieciaki – w Wiśniowej biegał z nimi, grał w piłkę i dawał się wciągać w rozmaite zabawy. Zawsze BYŁ z Kręgami, chyba najbardziej ze wszystkich naszych księży-moderatorów, bo na każdym Dniu Skupienia, gdzie często posługiwał w konfesjonale. Miał duszę artysty: pisał wiersze, ciekawie malował, a Jego obrazy emanowały głęboką treścią - „Twarz Chrystusa”, „Pieta” z martwym dzieciątkiem na kolanach, a zwłaszcza „Podniesienie”- ekspozycja tych obrazów podczas Dnia Skupienia w maju 1999 r. w N.Bieżanowie była wydarzeniem, dawała do myślenia. Ks. Stanisław świetnie organizował pielgrzymki: ciekawe trasy, dobrze przygotowane organizacyjnie, informacyjnie i modlitewnie. Jesienią 2008 (rok Św.Pawła) spotkaliśmy się na kolejnym DDS – powstał wtedy pomysł pielgrzymki do Grecji „Śladami Św.Pawła”. Plany przerwała choroba. Odłożyliśmy zgodnie wyjazd na czas późniejszy, wierząc, że nasz Ksiądz wyzdrowieje i wtedy razem zrealizujemy marzenie. Ale Bóg chciał inaczej: przygotował dla Niego inną pielgrzymkę, indywidualną, przez ból, cierpienie i długotrwałą, trudną terapię. Mogliśmy Mu towarzyszyć na tej drodze tylko modlitwą - więc trwała: nieustająca, uporczywa, pełna nadziei – przez wstawiennictwo Najśw.Rodziny, Jana Pawła II, któremu bardzo ufał, O.Franciszka Blachnickiego, naszych Świętych z sanktuaryjnego bieżanowskiego ołtarza, i Niepokalanej Matki Jezusa - w licznych miejscach Jej kultu za pośrednictwem wielu osób z diecezji i spoza niej. Przekazywaliśmy dalej otrzymane wieści: raz czuł się lepiej, raz gorzej – czasem mailował, SMS-ował, kilka razy zadzwonił. I wreszcie przyszła ta ostatnia wieść, w piątkowe sierpniowe przedpołudnie, wieść błyskawicznie przesyłana dalej, rozszerzająca wspólnotową modlitwę towarzyszenia konającemu…. Odszedł w Godzinie Miłosierdzia, po kilkumiesięcznym zmaganiu się z cierpieniem, pogodzony z wolą Najwyższego, wśród rodziny, zostawiwszy ostatnie dyspozycje, całkowicie gotowy na spotkanie z Ojcem. 
A nam pozostał żal w sercach, i wspomnienia, i wszystkie maile i SMS-y, których jakoś nie mamy serca skasować… I pamięć Jego niezwykle przenikliwego spojrzenia, jakby „przewiercającego” na wylot, i trochę zdjęć i jakieś notatki z Jego konferencji, kazań… Właściwie niewiele, a przecież w tym wszystko jest zawarte: wspólne chwile, przyjaźń - a nade wszystko wdzięczność Bogu za wspaniałego Kapłana, którego postawił na naszej drodze. Wiemy, że On nadal jest z nami, że wstawia się za nami u Boga, wypraszając potrzebne łaski dla Domowego Kościoła, dla całego Kręgu III i dla każdego z nas. A my pamiętamy o Nim na małżeńskiej modlitwie.