Drukuj
Odsłony: 2810

 

Małżeństwem jesteśmy od 24 lat. Zdaniem naszych dzieci - zgodnym i kochającym się. Ja Maria i mój mąż Piotr tak samo odbieraliśmy nasze małżeństwo do czasu przyjazdu na rekolekcje III stopnia we Lwowie. W czasie pobytu na rekolekcjach, a konkretnie, podczas rozmów na dialogu małżeńskim uświadomiliśmy sobie rzeczywistość przed którą stanęliśmy.

 

Nasze małżeństwo nie jest doskonałe. Jest w nim dużo błędów, niedociągnięć, a nawet tzw. "białych plam" przez nas jeszcze nie odkrytych. Czas odizolowania się od codzienności jest szczególnym czasem stanięcia w prawdzie przed Bogiem i małżonkiem. Teraz już wiemy, że w czasie sakramentu małżeństwa byliśmy dla siebie darem, który przygotował nam sam Chrystus. On znał pragnienia naszych serc dlatego też wzmocnił naszą miłość sakramentem małżeństwa, na drodze naszej małej wspólnoty małżeńskiej. Z sakramentu małżeństwa spływają na nas łaski i dary, które pomagają nam przezwyciężać trudności i problemy dnia codziennego.

Wspólnota małżeńska jest darem a zarazem zadaniem dla nas małżonków. Teraz widzimy jak słabo docierało to do nas, że jesteśmy odpowiedzialni za siebie nie tylko w sprawach dnia codziennego, lecz również przed Bogiem w zakresie rozwoju duchowego małżonka, w czasie modlitwy osobistej, małżeńskiej, jak i za wzajemną pomoc w trwaniu w łasce uświęcającej. Świadomość, że to my małżonkowie Piotr i Maria będziemy rozliczeni przed Bogiem z naszej miłości małżeńskiej, potęguje w nas wielką odpowiedzialność mobilizującą nas do tego, by być strażnikami naszej miłości, która trwa, rozwija się i jest miła Bogu.

Za owoce tych rekolekcji Chwała Panu.

Maria i Piotr


Na oazę rekolekcyjną III stopnia we Lwowie, która odbyła się w drugiej połowie lipca 2007 zaprowadził nas Pan w przedziwny sposób. Zaledwie dwa lata wcześniej przeżyliśmy te same rekolekcje w Krakowie. Czy jeszcze bardziej można zbliżyć się do Kościoła – Matki, po za Rzymem, i zaczerpnąć ze skarbca darów „starych i nowych” jak nie w królewskim mieście świętych, gdzie jest tyle znaków wiary pokoleń przeszłych i gdzie kościół jest szczególnie żywotny? Jakby przez porównanie do tajemnic różańcowych tamte rekolekcje krakowskie dały nam szczególne przeżycie kościoła radosnego i chwalebnego. Tegoroczne rekolekcje były przeżyciem Matki – Kościoła udręczonego, który z wielkim wysiłkiem znów gromadzi rozproszone i poranione przez grzech dzieci boże.

Jadwiga. Lwów jest moim miastem rodzinnym; tutaj się urodziłam i zostałam włączona we wspólnotę Kościoła przez sakrament chrztu świętego. Od dawna pragnęłam dotknąć korzeni mojego chrześcijaństwa i mojej rodziny. Bóg dał mi szczególną szansę abym mogła spojrzeć na udręczony przez dziesięciolecia Kościół w mieście rodzinnym, którego nigdy jednak nie widziałam a znałam tylko z przekazu Rodziców i Rodziny. Szczególnie ważne dla mnie było to, że to nie była wycieczka lecz rekolekcje oazowe oraz, że ze mną był Marian. Pan przygotował mi więcej niż oczekiwałam i mogłam sobie wyobrazić. Ogromnym przeżyciem było dla mnie odnowienie sakramentu chrztu świętego w pierwszym dniu rekolekcji w Katedrze Lwowskiej pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. We wspólnocie na nowo wyznaliśmy wiarę w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. To odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych miało szczególną kontynuację, gdy w czasie wolnym nawiedziłam z Marianem kościół świętej Anny. Do tego kościoła przynieśli mnie Rodzice na początku wojny i stałam się dzieckiem bożym. Odbyło się to potajemnie w zakrystii. Przez dziesiątki lat ten kościół był magazynem mebli. Doznałam ukojenia, że jest on znów miejscem modlitwy choć innego obrządku. Nawiedzając kościół mojego chrztu świętego przeżyłam jakby ponowne narodzenie i oczyszczenie. Teraz już jawnie i świadomie mogłam wyznać, że należę do Chrystusa.

W pielgrzymowaniu po miejscach świętych Lwowa a związanych ze wspomnieniami moich najbliższych nie sposób pominąć kościoła świętej Elżbiety. Tutaj Rodzice zawierali sakrament małżeństwa a Bracia przyjmowali chrzest. Może też widzieli ostatni raz strzeliste wieże świątyni już z eszelonu wiozącego nas na zesłanie. Obecnie ta świątynia jest remontowana dzięki dużemu wsparciu Polaków.

Nawiedzając każdego dnia rekolekcji jedną ze świątyń stacyjnych we Lwowie, Gródku Jagiellońskim, Rudkach, Przemyślanach, Żółkwi, Szczercu, Brzuchowicach i Winnikach dotknęliśmy materialnych śladów polskości nierozerwalnie złączonych z kościołem katolickim. Najważniejsze jednak były spotkania z żywym Kościołem, z ludźmi świeckimi, którzy zachowali wiarę, dbają o swoją świątynię i modlą się o kapłana. Przejmujące były spotkania ze wspólnotami walczącymi o odzyskanie swoich kościołów lub w wielkim trudzie odbudowującymi zdewastowane świątynie parafialne. Spotkaliśmy ogromnie zaangażowanych kapłanów i siostry zakonne z jak wielkim trudem, ale i z wielkim entuzjazmem misyjnym odbudowują wspólnoty duchowe i są apostołami pojednania narodów i ekumenizmu. Wiara tam spotkanych wspólnot stała się dla nas poniekąd wyrzutem, że w warunkach nieporównywalnie lepszych zatraciliśmy łaskę całkowitego zawierzenia Bogu licząc bardzo tylko na własne siły.

Centrum rekolekcji były Eucharystie sprawowane w kolejnych kościołach stacyjnych w duchowej łączności ze świątyniami Rzymu. W szczególny sposób spotkaliśmy żyjącego Chrystusa w słowie i znakach eucharystycznych. Codziennie katechezy księdza Piotra stały się dla nas wskazaniami jak wzmocnić wiarę i wrócić do Boga. Modliliśmy się, aby Jezus zabrał nasze słabości i lęki, abyśmy przychodzili do niego z otwartym sercem, prosiliśmy o pokój i odwagę. Odwagę bycia ambasadorami Boga, poprzez głoszenie Jego Imienia i świadectwo dobrych uczynków. To właśnie te rekolekcje stały się dla nas darem spotkania takich ludzi „ambasadorów Boga” autentycznych świadków wiary hartowanej przez prześladowania.

Innym, równie ważnym umocnieniem dla nas były „świadectwa życia” wspólnoty rekolekcyjnej: rodzin, diakonii, moderatora i ojców franciszkanów – gospodarzy ośrodka rekolekcyjnego przy kościele świętego Antoniego we Lwowie. Doznaliśmy, że wezwanie „jedni drugich brzemiona noście” nie jest przebrzmiałą formułą na życie, ale jest wypełniane żywą treścią w życiu codziennym wielu sióstr i braci. Wierzymy, że to sam Pan przez usta jednej z sióstr powiedział nam „służyć i nie bać się”.

Chwała Panu

Jadwiga i Marian Szymczakowie