Drukuj
Odsłony: 2257

Na nasze pierwsze małżeńskie rekolekcje wyruszyliśmy obładowani... bagażami. To nieuniknione z trójką dzieci. Jednak to nie stos walizek, wózek, czy inne rzeczy okazały się dla nas największym bagażem.

Tym najbardziej istotnym balastem jaki ze sobą na ten czas zabraliśmy był szereg naszych... oczekiwań. Oczekiwań względem miejsca, prowadzących, uczestników, a najbardziej chyba względem siebie nawzajem i tego co chcielibyśmy dla siebie jako małżeństwa z tych rekolekcji zabrać, co chcielibyśmy wypracować. Na nasze szczęście Pan Bóg bardzo szybko na miejscu zweryfikował te nasze oczekiwania i zafundował nam Swój plan... Boży Plan. Pokazał nam wyraźnie, że to co najbardziej zaczęło dla nas się liczyć to była relacja z Nim. Otworzył nam na nowo nasze serca na niego, podczas wieczornych adoracji dał nam się „dotknąć” po to, aby nas przemienić. Wyjechaliśmy z rekolekcji przemienieni jako mąż i jako żona po to, aby po powrocie do domu przemieniać nasze małżeństwo i naszą rodzinę. Rekolekcje okazały się bodźcem do przemiany, a nie miejscem jej realizacji. Przemiana naszej relacji miała i nadal ma źródło w naszej indywidualnej relacji z Panem Bogiem. To na miłości do niego budujemy naszą miłość małżeńską i to właśnie miłość do niego otwiera nas na budowaniu tej miłości do siebie w naszym małżeństwie. Bogu dziękujemy za ten czas, za to, że z jego łaski mamy siebie i wspólnie pragniemy zbliżać się do Niego! Za to wszystko Chwała Panu!

Ula i Łukasz