Drukuj
Odsłony: 1182

Świadectwo Pauliny i Piotra

Jestem żoną od 8 lat, połowę z tego „uczęszczamy” do Domowego Kościoła. Tak, słowo „uczęszczamy” jest jak najbardziej na miejscu. Fajni ludzie, miłe spotkania, pyszne kawki. A zobowiązania? Któż by się nimi przejmował? Sama nazwa mnie przeraża, bo w moim słowniku „zobowiązania” i „obowiązki” to słowa, które wolałabym wymazać, bo bliżej mi do buntowniczki niż pokornej owieczki.

 

Psuło się. W naszym życiu niby było dobrze, ale między nami rósł mur. Mur, którego nie umieliśmy przeskoczyć, przez który nie udawało nam się porozumieć. Przez kryzys, który nas męczył, nawet spotkania Domowego Kościoła nie cieszyły mnie tak, jak kiedyś. Irytowało mnie to, że mój mąż dzieli się pozytywami, a między nami przecież jest tragicznie. Nieraz mówiłam mu, że ja tam nie pasuję, że tego nie czuję, że wszystko wydaje mi się… dziwne, że zobowiązania nie są dla mnie, że nie lubię się z nim modlić, że nie stać nas na rekolekcje, że nie czuję obecności Boga w swoim życiu. Mąż zaproponował wyjazd, spontaniczna decyzja – jedziemy. Pomyślałam, że to ostatnia szansa i dla Domowego Kościoła i dla naszego małżeństwa. Wóz albo przewóz. Albo się naprawi, albo …

To, co działo się na tych rekolekcjach przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Nasze dzieciaki, wprost zauroczone diakonią wychowawczą, dały nam „wolne”. Od dłuższego czasu nie mogliśmy sobie pozwolić na siedzenie, picie kawy, zwykłe trzymanie się za ręce i patrzenie sobie w oczy, bo zaraz któreś czegoś potrzebowało. Świetne wykłady, mnóstwo informacji i piękne świadectwa dały mi poczucie, że i Domowy Kościół i moje małżeństwo to łaska.  Łaska, w której chcę trwać, że to właśnie miejsce dla mnie. Późno, ale mówią, że lepiej późno niż wcale.

Pan Bóg otworzył mi oczy. To niesamowite, ale nawet nie potrafię ująć tego w słowa. Cieszę się, że dałam się namówić, że mogłam być w tamtym miejscu, z tamtymi ludźmi, którzy swoimi historiami dali mi nadzieję. Zdecydowanie zamienię „uczęszczanie” na „trwanie” a „bunt” na „pokorę”. I zrobię to z wielką radością i poczuciem, że Pan jest przy mnie. Zakochałam się znowu i w Panu Bogu i w moim mężu. Niech ta miłość trwa.

 Paulina

Uwielbiam te chwile, kiedy Pan daje mi odczuć swoją miłość, wylewa na mnie swoje łaski, mówi do mnie: „Nie lękaj się, po prostu mi zaufaj”, I tak było tym razemJ

Zacznę od początku.  Mam na imię Piotr, mam 33 lata,  dobry Bóg obdarzył mnie wspaniałą żoną Pauliną i trojgiem dzieci: Jasiem w niebie, Tomkiem (cztery i pół roku) i Kasią (3 latka).  W Domowym Kościele jesteśmy od czterech lat i już na początku tej pięknej drogi zdecydowaliśmy się na dwutygodniowe rekolekcje. Nasze pociechy, wtedy półroczna Kasia i dwuletni Tomuś, nie opuszczali nas na krok. Nie było nam łatwo, jednak z perspektywy czasu wspominamy ten okres jako wielki dar od Pana. Wzbudził wtedy w nas dużą gorliwość i chęć walki o ten rekolekcyjny czas.

Minęły 2 lata, pragnienie rekolekcji narastało w nas coraz bardziej, a przy tym czuliśmy lęk - co tym razem nas spotka?  Pan pokierował nas na ORAR II stopnia w Zembrzycach. Gdy wyjazd się zbliżał, zły próbował manifestować swoją obecność i pokrzyżować nam plany, jednak z Bożą pomocą udało nam się rozwiązać wszystkie problemy, łącznie z naprawą samochodu. W serce miałem wlany wielki pokój.  Trwał on od planowania rekolekcji aż do ostatniego dnia.  Wszystko szło po Jego myśli, ufałem Panu i czułem że On tym wszystkim kieruje. Posłużył się Renatą, Małgorzatą, Ludwikiem, Robertem i księdzem Stanisławem, by ten krótki wspólny czas stał się bogaty w owoce. Czułem się tak, jakbym co chwilę dostawał jakiś prezent. Potrafili doskonale do mnie trafić, podając przy tym wiele własnych doświadczeń w prosty i często bardzo humorystyczny sposób. Za co i Wam i Bogu dziękuję.

Diakonia wychowawcza była po prostu genialna, nie mogę się jej nachwalić. Ich ciepło i zaangażowanie dawało odczuć, że maluchy są pod dobrą opieką, na wykładach zapominałem o swoich małych Skarbach.  Nie jest przesadą pisać, że dzieci pokochały te dziewczyny i nie chciały się z nimi rozstawać. Dziękuję za ludzi, których tam spotkałem. Za ich miłość, której mogłem się przyglądać i za świadectwa, które zostaną w moim sercu.  Jedną z piękniejszych chwil, które utkwiły w mej pamięci był nasz dialog małżeński, drugą chwilą była wspólna modlitwa przed Najświętszym Sakramentem.

Oczywiście wiele owoców tych rekolekcji dopiero przyjdzie, ale już teraz dla naszego małżeństwa otworzyły się nowe furtki.  Wierzę, że niedługo Pan w jakiś sposób może chcieć się posłużyć naszym małżeństwem, teraz zdaję sobie sprawę, jaka to wielka odpowiedzialność i jakie ważne są zasady. Czuję, że gdy zbliżam się do żony, zbliżam się również do Pana Boga.

Piotr