Drukuj
Odsłony: 1082

Szczęść Boże.

Na rekolekcje pojechałam bez wiary i przekonania, że dane mi będzie przeżyć je do końca, bo będę musiała przerwać urlop i wrócić do pracy.  (Wspomnę tylko, że wcześniej dwa razy byliśmy zapisani na rekolekcje i dwa razy rezygnowaliśmy z powodu pracy).

I tym razem niewiele brakowało, żeby zrezygnować.

W piątek, w dzień wyjazdu na rekolekcje szatan dawał znać i robił wszystko abym z nich zrezygnowała. W pracy na dzień dobry dostałam informację, że przyjeżdżają do mnie na kontrolę

a wiedziałam co to dla mnie znaczy.  Napisałam do męża, że mam kontrolę, że nie dam rady jechać i czekałam na wiadomość typu: OK rezygnujemy, a mąż ...oczywiście, że odpisał, ale… cyt.  „wysyłam Ci pomoc”, a w załączniku obrazek św. Michała Archanioła. To była prawdziwa pomoc, bo po południu wyjechaliśmy na rekolekcje I stopnia Oazy Rodzin do Kluczborka.

 

Jeszcze czułam emocje z całego dnia, ale wiedziałam, że przede mną weekend, że mogę chociaż przez dwa dni być spokojna, że nikt z pracy nie zadzwoni i nie ściągnie mnie z urlopu.

Już w pierwszych dniach podczas namiotu spotkania, słowa, które już przecież słyszałam, czytałam wielokrotnie: „a Pan mówił z Mojżeszem twarzą w twarz…  tak jak rozmawia się z Przyjacielem ...”  mocno zabrzmiały mi w uszach i zadałam sobie pytanie:

czy ja rozmawiam z Bogiem jak z Przyjacielem tak twarzą w twarz?

Po spokojnym weekendzie nadszedł poniedziałek, a w moim sercu pojawił się lęk, strach i ciągła niepewności co do mojego urlopu... czy wezwą mnie, czy nie będą dzwonić? 

Z samego rana poszłam do kaplicy ofiarując wszystko Panu, i przed Najświętszym Sakramentem tak twarzą w twarz powiedziała: „Panie jeżeli chcesz abym przeżyła te rekolekcje  do końca przez 15 dni to niech się tak stanie. Tobie ofiaruję cały mój czas i wszystkie te dni”.

Stało się ….mój telefon milczał ….nikt nie zadzwonił z pracy.

Piękne świadectwa rekolektantów o doznanych cudach, świadectwa wiary i zawierzenia Panu Bogu bardzo mnie umocniły i pomogły jeszcze bardziej otworzyć się na Pana Boga, uchwycić się Jego.

Wiele pytań, które padły podczas świadectw było również moimi pytaniami np. „Gdzie ja byłam dla swoich dzieci przez 20 lat?!….” W tym dniu na nowo i szczerze powierzyłam Bogu wszystkie sprawy rodzinne, dzieci i męża. Słowa pieśni: „oto stoję u drzwi i kołaczę, jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy wejdę do niego i będę z nim wieczerzał a on ze mną...” wyryły się w moim sercu i pozostały do dnia dzisiejszego.

I największy chyba przełom to dzień celebracji sakramentu pokuty. Rano kiedy przeczytałam rozkład dnia to pomyślałam, hmm.. dużo wolnego, bo wiedziałam, że nie potrzebuję skorzystać

z sakramentu pokuty, ponieważ byłam przed samymi rekolekcjami…. o jakże się myliłam….

Nauka księdza Piotra o sakramencie pokuty mocno ruszyła moje sumienie.

Najważniejsze przykazanie miłości ...będziesz miłował Pana Boga swego z całego serca swego, ze wszystkich sił swoich a bliźniego swego jak siebie samego, a przecież…. Ja nigdy nie umiałam siebie zaakceptować, siebie pokochać i sobie wybaczyć …. podczas tej nauki zobaczyłam jaka jestem ułomna, ile muszę w sobie zmienić i już wiedziałam, że dzisiejszy dzień celebracji sakramentu pokuty jest dla mnie, że potrzebuję tego sakramentu. Po nauce i modlitwie poszłam do pokoju i napisałam do swoich dzieci, (oraz rodzeństwa i niektórych znajomych) sms-y

z przeproszeniem za moje słabości, zaniedbania, przykre słowa i z prośbą o wybaczenie za brak matczynej miłości i rodzinnego ciepła.

To co otrzymałam od dzieci w odpowiedzi dało mi wiarę, że to co nie udało mi się w rodzinie, to co popsułam Pan Bóg może jeszcze naprawić. Od dorosłego syna dostałam smsa z podziękowaniami,

z wybaczeniem i zapewnieniem, że mnie kocha a od pełnoletniej córki, że na lepszych rodziców nie mogła trafić było dla mnie ogromnym przeżyciem a zarazem ukojeniem. Wzmocniona słowami dzieci poszłam do spowiedzi i tak się złożyło, że była to spowiedź z całego okresu małżeństwa

(a w tym roku mija 30 lat).  I pierwszy raz słowa pieśni: „Jezus zwyciężył to wykonało się, szatan pokonany…”  stały się rzeczywistością.

Powrót do codzienności, jak mąż mówił do „Matriksa” nie był i nie jest łatwy, prościej byłoby zamknąć się w klasztorze, ale Pan dla mnie pewnie ma inny plan.   Chwała Panu. 

Alicja