Drukuj
Odsłony: 918

 

Oaza Rodzin I st. Wiśniowa – świadectwo Kapłana

Na rekolekcje nie jedzie się, aby odpocząć - to dotyczy zarówno kadry, jak i uczestników.
Na rekolekcje nie jedzie się, aby spotkać wspaniałych ludzi - choć tych rzeczywiście się spotyka i nie sposób za nich Panu Bogu nie dziękować.
Nie jedzie się na rekolekcje dla księdza - nawet jeżeli ten wiele z siebie da. Nie on jest tu najważniejszy.
Na rekolekcje jedzie się dla Pana Boga.


Pytanie o to, jakie były te rekolekcje, jest przede wszystkim pytaniem, czy był w nich Pan Bóg. Zaświadczam, że był. Cóż więcej potrzeba? "Bóg mój i wszystko moje" - modlił się św. Franciszek.

To, żeby neoprezbiter prowadził Oazę Rodzin zdawało mi się do niedawna pomysłem dość szalonym. Pogląd ten musiałem zrewidować, gdy sam zostałem o poprowadzenie rekolekcji poproszony. Czy zrewidowałem? Nie do końca. Dalej jestem przekonany, że sam z siebie nigdy bym na coś takiego nie wpadł. Nawet po dłuższych rozmyślaniach. "Myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami" (Iz 55, 8). Tak rzeczywiście jest.

Jakże wiele było czynników, które mogły sprawić, że nic z tego nie wyjdzie: obowiązki przed święceniami i po nich, końcówka roku szkolnego, wiele innych spraw... Kiedy się przygotować? Czasu mało - rekolekcje w pierwszym możliwym terminie. Jedno zadanie: nie przeszkodzić Panu Bogu w działaniu. Tylko tyle i aż tyle. Nie mnie oceniać, czy się udało. Ale na pewno wydarzyło się dużo dobra. Bożego dobra.
Jeśli miałbym wymienić coś konkretnego, co było dla mnie ważne, to na pewno szkoła modlitwy. Bardzo przemawia do mnie wizja kapłaństwa, wedle której podstawowym zadaniem kapłana jest doprowadzenie powierzonych pasterskiej pieczy osób do takiej zażyłości z Panem Bogiem, że rola jego samego będzie coraz mniejsza, bo Pan Bóg sam będzie w sercach swoich dzieci działał, prowadził je. Nauczyć innych modlitwy - oto jedno z pierwszorzędnych zadań kapłana jako głosiciela Bożej nauki. Nauczyć - pomimo własnych braków na tym polu. Nauczać - nie tylko innych, ale także samego siebie. Tak, to było bardzo ważne.

Nie mogę nie powiedzieć o jeszcze jednej rzeczy: było dla mnie bardzo budujące, gdy w godzinie świadectw wiele razy słyszałem, jakie znaczenie dla wielu małżeństw miała adoracja małżeńska. I to pomimo głośnej muzyki z odbywającego się kilkaset metrów dalej koncertu akurat tego wieczora. Pan Bóg przychodził. Naprawdę przychodził. Często się mówi, i słusznie, że przychodzi w ciszy. Tutaj przychodził pomimo jej braku. Cóż to za problem dla Niego? Jego przyjść było więcej, ale to jest dla mnie szczególnie ważne - przychodził wtedy, gdy ja - ksiądz moderator - byłem zupełnie nieobecny. Bo to On jest głównym Prowadzącym. Tak powinno być.

Na tych kilku wspomnieniach może poprzestanę. To był na pewno czas Bożego działania. Bogu niech będą dzięki za ten czas.

Ks. Piotr