Drukuj
Odsłony: 932

ŚWIADECTWO WADOWICE

         Decyzja o tym, że jedziemy na rekolekcje trzeciego stopnia była podjęta , nie znaliśmy jedynie terminu wspólnego urlopu. Na przełomie kwietnia i maja termin się potwierdził ( trochę późno) ale udało się znaleźć jeszcze wolne miejsca w trzech miejscowościach.  Modlitwa do Ducha Świętego o pomoc w wyborze. Szybki telefon do pary prowadzącej  z diecezji krakowskiej a potem Ich gorąca zachęta i entuzjazm nadał dalszy bieg  wydarzeniom związanym z przygotowaniem na rekolekcje w Wadowicach.

 

         Na miejscu w Domu Pielgrzyma przy Zakonie Karmelitów Bosych okazało się, że nie przypadek ,ale sama  Św. Tereska od Dzieciątka Jezus, przyprowadziła nas tutaj, a która od jakiegoś czasu jest z nami związana w nietypowy sposób.

Mianowicie, w marcu zadzwonił do mnie kolega z naszej parafii i powiedział, że została mu powierzona  przez zaprzyjaźnione siostry Karmelitanki, zniszczona płaskorzeźba Św. Tereski .  Poproszono go o pomoc w odrestaurowaniu tej figurki w drewnianej pozłacanej ramie.  Ja miałem zobaczyć i poradzić mu jak samodzielnie można by było jak najpiękniej przywrócić jej dawną świetność. Zgodziłem się choć kompletnie się na tym nie znam.

Zaraz pomyślałem o koleżance, która pracuje ze mną w szkole i prowadzi zajęcia artystyczne z młodzieżą. Następnego dnia porozmawiałem z nią o tym i okazało się że jej mąż pracuje na Akademii Sztuk Pięknych i zajmuje się właśnie renowacją zabytków. Niedługo potem płaskorzeźba z początków XX w. była odnowiona przez profesjonalistów i powróciła do właścicielek.

Kiedy przyjechaliśmy na rekolekcje przywitała nas pozytywnie nakręcona para odpowiedzialna Dorota i Wojtek wraz z piątką dzieci , następnie  Św. Tereska, a właściwie jej wizerunek dużego formatu na ścianie korytarza piętra na którym mieliśmy pokój.

         Czas rekolekcji był pięknym czasem przepełnionym modlitwą , Eucharystią codziennie w innym często zabytkowym kościele, dialogiem małżeńskim,wspólnymi rozmowami i zabawą.

Dla równowagi był również czas trudny, a sprawił to wirus brzuszny. Dorotka zarządziła jeden do dwóch dni izolacji dla chorego uczestnika. Co jakiś czas ze wspólnych posiłków znikały kolejne osoby. Pewnego dnia i mnie dopadł wirus. Leżałem osłabiony w łóżku i czytałem książkę Cataliny Rivas „Tajemnica Adoracji”. Tego dnia w kaplicy naszego budynku był wieczór uwielbienia Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie prowadzony przez zespół Matula. Usłyszałem śpiew i musiałem koniecznie pójść na górę. Drzwi do kaplicy były lekko uchylone, wprost idealnie. Klęczałem na klatce schodowej wpatrzony w Hostię. Nigdy wcześniej nie adorowałem tak żarliwie Pana Jezusa jak wtedy.

Pan Bóg z trudnych rzeczy potrafi zawsze wyprowadzić dobro, musimy Mu tylko zaufać.

Chwała Panu.

Wanda i Janek