Anna, Asia i Maciek, Beata i Mateusz, Dorota i Jerzy, Ela i Grzegorz, Jola, kleryk Paweł, Małgorzata,  Renata i Roman

 

Każdy dzień na rekolekcjach wnosił nowe doświadczenia duchowe: podczas rozważania Słowa Bożego na  spotkaniach w grupach, Namiotu Spotkania, przeżywania Eucharystii, czy rozmów prowadzonych z innymi uczestnikami.


Wiele myśli, treści utkwiło w naszych sercach szczególnie związanych z głównym motywem rekolekcji – wyjście z niewoli, plagi egipskie czy szemranie Izraelitów. Po raz kolejny uświadomiliśmy sobie jak często my sami na co dzień jesteśmy Faraonami o „twardym sercu” lub narzekającymi na wszystko  Izraelitami – ciągle niezadowolonymi.
Zdaliśmy sobie sprawę, że my bardzo często ubolewamy na swoim losem w modlitwie i tylko prosimy ” Panie Boże zrób coś, bo ja nie mam siły” i biernie czekamy co Pan Bóg wymyśli ……………..a tu nic.
Odpowiedź odkryłam po kilku dniach rekolekcji. Pan dał mi do zrozumienia, że bez mojego współdziałania On nic nie zrobi, że muszę tez coś z siebie dać – że w relacjach z mężem to ja muszę pierwsza wyciągać rękę i robić wszystko aby kolejny dzień nie był kolejny cichym dniem w naszych relacjach. Mam się nie tylko modlić i czekać na pomoc Bożą, ale prosić o siły do pokonywania trudności a przede wszystkim wyzbywać się własnego „ja” i egoizmu.
PANIE JEZU PRZYMNÓŻ MI SIŁ DO DZIAŁANIA
Do tej pory przeżywając różne momenty w swoim życiu albo analizowałam je rozumem, wiedząc że życie nie jest łatwe i że każdy ma problemy i że trzeba je pokonywać; albo analizowałam wszystko bazując na emocjach i uczuciach.
Natomiast podczas tych rekolekcji odkryłam, że te dwa aspekty: rozum i uczucia trzeba łączyć w życiu codziennym .Wiedzieć i czuć to dwie kwestie, których nie da się rozdzielić. Do takich wniosków przyczyniły się w głównej mierze słowa księdza podczas homilii, niby na pozór oczywiste, ale niosące w sobie głęboką treść i przesłanie: „ Najpierw trzeba przejść przez Ogród Oliwny, Drogę Krzyżową, dać się ukrzyżować i dopiero będzie zmartwychwstanie”. Słowa te zapoczątkowały w moim rozwoju duchowym  coś nowego – stały się punktem zwrotnym wielkim odkryciem – Eureką!!!
Do tej pory modliłam się , przychodził jeden problem (mały), potem drugi, czasami trzeci był jeszcze OK., ale kolejny to totalna  „załamka” – wszystko co zbudowałam-  burzyło się. Przestawała wierzyć w Miłość, jedność małżeńską, sens i cel starania się w dążeniu do uświęcania naszego małżeństwa i rodziny. Czasami zdołałam się na tyle podnieść,  aby tylko prosić Boga o pomoc i czekać bezczynnie, obwiniając męża i innych o wszelkie zło i problemy. Widziałam drzazgę w oku męża a często  belki w swoim nie  widziałam. Prosiłam Boga , narzekałam i czekałam… bezczynnie nie robiąc nic albo bardzo mało.
Pewnego dnia na rekolekcjach od kogoś z uczestników usłyszałam, że dwoje młodych ludzi zawierający związek małżeński to dwóch egoistów z bagażem wad, zalet, doświadczeń i że życie w małżeństwie nie powinno polegać na tym ,że mam zmieniać druga osobę, ale mam robić WSZYSTKO , aby mój współmałżonek był święty.
Podczas sakramentu pokuty usłyszałam dobitnie jak by to mówił sam  Pan Jezus poprzez usta
księdza:  „Aniu, Janusz cię kocha” (3X), w co do tej pory wątpiłam szczególnie w kłótniach. Zrozumiałam, że kocha mnie nie tak jak sobie wymarzyłam  jak książę z bajki, ale kocha po swojemu, najlepiej jak potrafi najbardziej.
Dowiedziałam się również jak ważne są moje oczy dla współmałżonka, że w nich ta druga osoba  ma widzieć prawdziwą Miłość, Boga – który jest tą prawdziwą Miłością i mieć wsparcie w każdej sytuacji.
Kolejna głęboką myślą jaka odkryłam jest to, iż gdy do tych oczu pełnych prawdziwej Miłości dorzucimy uśmiech który niesie pokój serca( nie zawsze wypada się śmiać a pokój serca zawsze można mieć w sobie) bez względu na to czy przeżywamy radości czy cierpienia – to wtedy możemy być pewni, że jesteśmy na dobrej drodze do świętości. Najlepszym wzorem do naśladowania okazał się nasz ksiądz, który doznał ogromnego cierpienia fizycznego na rekolekcjach, a pomimo tego uśmiech z jego twarzy nie znikał, szczególnie wtedy,  gdy gromadka dzieci otaczała go lub gdy dzieciaki podchodziły do księdza po błogosławieństwo Boże. On cierpiał wewnątrz, a na zewnątrz uśmiech królował na jego twarzy. Prawdziwe świadectwo wiary i wzór do naśladowania, iż można cierpieć i uśmiechać się w tym samym czasie.
Biorąc pod uwagę powyższe przemyślenia i przeżycia uświadomiłam sobie, że ja tak naprawdę nie kocham -albo tylko po ludzku, swoich najbliższych, że tylko chcę brać  dając bardzo mało, że gdy nie ma problemów to jest super, a gdy zbliżają się „czarne chmury” to jestem typowym Faraonem lub Izraelitą.
Przed nami, szczególnie przede mną, ciężka praca nad wyzbywaniem się egoizmu, obdarowaniem Pana zaufaniem, uświęcaniem naszej jedności małżeńskiej, budowaniem prawdziwej Bożej Miłości w naszej rodzinie i dbanie o to , aby Jezus i Maryja czuli się dobrze w naszej rodzinie.
….Oby wystarczyło nam lat, miesięcy, tygodni, dni …sekund aby kiedyś wspólnie stanąć „twarzą w twarz” z JESTEM KTÓRY JESTEM.
Wiem, że moje przemyślenia są bardzo ambitne, że muszę dać z siebie wszystko, ale Pan utwierdził mnie w tym  podczas wspólnej modlitwy małżeńskiej przed Najświętszym Sakramentem poprzez swoje Słowo : przyjdzie  czas, „ że otrzymacie moc Ducha Św. ” i że doda mi sił do współdziałania z nim.
Za wszystko CHWAŁA PANU.
P.S. Głównie dla żon: Recepta na jedność małżeńską: chwal swojego małżonka i dziękuj mu za wszystko!!!!!!! Gwarancja 100%.
Anna


 

Szczęść Boże!
W Domowym Kościele jesteśmy od 2 lat. W ubiegłym roku uczestniczyliśmy w rekolekcjach 1 stopnia w Wiśniowej i już wtedy postanowiliśmy, że pojedziemy w tym roku na 2 stopień.
Poprzez uczestnictwo w rekolekcjach chcieliśmy lepiej poznać naszą wspólnotę i kontynuować rozwój w charyzmacie Domowego Kościoła.
Poznaliśmy wspaniałe rodziny i wspólnie z nimi przy wsparciu księdza, diakona i kleryka odkrywaliśmy tajemnicę EXODUSU. Nasi synowie pod troskliwą opieką cioć poznawali Jesusa i tworzyli małą wspólnotę. Dom rekolekcyjny i jego otoczenie stwarzały dobre warunki do wakacyjnego odpoczynku i modlitwy. Bliskość morza pozwalała na korzystanie z jego uroków podczas czasu wolnego. Plaża była dla nas wyjazdowym miejscem spotkań rodzin Domowego Kościoła.
Kluczowym momentem dla nas podczas tych rekolekcji, była ta chwila kiedy poczuliśmy jedność w relacji pomiędzy nami oraz między nami a Panem Bogiem. Był taki moment gdy poczuliśmy wielki niepokój i niezrozumienie otoczenia, ale bardzo szybko przyszedł nam z pomocą Pan Bóg w Słowie Bożym (podczas namiotu spotkania), odpowiedział nam i rozwiał wszystkie nasze wątpliwości. Po wspólnej rozmowie z małżonkiem odkryliśmy, że obydwoje tak samo odczytaliśmy słowa Pana. To umocniło nasze małżeństwo a ukoronowaniem tej chwili stała się małżeńska adoracja Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie, gdy rzeczywiście poczuliśmy, że nie jesteśmy sami bo Jezus jest z nami. To był naprawdę wyjątkowy czas.
Odkrywając swoje indywidualne zniewolenia mogliśmy stanąć przed Bogiem w prawdzie, która wyzwala. Taka szczerość była możliwa podczas przeżywania tych rekolekcji. Wróciliśmy wypoczęci i pełni entuzjazmu do pracy nad sobą i w naszych macierzystych kręgach.
Na koniec pragniemy podziękować wszystkim, którzy pomogli przeprowadzić nas przez ten święty czas rekolekcji. Chwała Panu
Asia i Maciek oraz Kacper, Karol i Kamilka.


 
ŚWIADECTWO Z REKOLEKCJI W KOSZALINIE

Pojechaliśmy na drugi stopień OR, gdyż znajomi bardzo nas zachęcili. Sami przeżyli wiele poruszeń i długo opowiadali o swoim „wyjściu z Egiptu”. Jak usłyszeliśmy, że rekolekcje odbędą się nad morzem w Koszalinie od razu się ucieszyliśmy, bo pomyśleliśmy o naszym synku, który ma astmę i ciągle boryka się z trudnościami w oddychaniu.
Przyjechaliśmy i rzeczywiście zaczęliśmy korzystać z uroków plaży, wdychać jod, ale niedługo. Nasz pięcioletni synek zachorował na ospę. Przesiedzieliśmy dziesięć dni nie opuszczając budynku.
W pierwszej chwili choroby syna poczuliśmy się bezradni i chcieliśmy wyjechać. Coś nas jednak powstrzymało. Doświadczyliśmy wiele dobra ze strony ludzi. Zjawił się też anioł – prowadzący rekolekcje pierwszego stopnia obok nas okazał się pediatrą. Szybko zareagował, dał potrzebne lekarstwa i uspokoił nas. Postanowiliśmy zostać.
Z perspektywy czasu widzimy, że dzięki tej chorobie syna mogliśmy się bardziej wyciszyć i skupić na tym, co było naprawdę ważne podczas tych rekolekcji: Eucharystii i spotkaniu ze Słowem Bożym.
Tym razem nie było tak dużo indywidualnych spotkań z ludźmi jak na pierwszych rekolekcjach, ale nawet w czasie tych krótszych rozmów dało się odczuć jakąś wyjątkową więź, która nas wszystkich łączyła. Ta więź była dodatkowo zacieśniana przez niezwykle utalentowanych muzycznych, którzy wybitnie rozśpiewali naszą grupę i parę, która zapewniła projekcję wszystkich tekstów. To nas bardzo jednoczyło.
Był jeszcze kleryk ze spontanicznym śmiechem, kochany przez dzieci, był diakon, który szokował połączeniem mądrości i powagi na konferencjach oraz humoru w czasie wolnym. Na szczycie wszystkiego stanął nasz „Mojżesz” czyli ksiądz, który uczył nas wolności dla miłości, z której nie trzeba się tłumaczyć. Pod koniec ksiądz doznał bardzo bolesnej kontuzji kręgosłupa. Swoją postawą w cierpieniu dawał przykład niezłomności.
Owocem tych rekolekcji jest dla nas wyciszenie, chęć codziennej modlitwy osobistej i spotkania ze Słowem Bożym. Dostrzegamy też bogactwo duchowe płynące ze wspólnoty, którą jest Domowy Kościół. Pragniemy zawierzać siebie i wszystkich uczestników wraz z księdzem opiece Matki Bożej i Bożemu Miłosierdziu.
                            
Beata i Mateusz


Dziękujemy za wspólny czas rekolekcji II st. w Koszalinie. Był to dla nas czas szczególnej  bliskości Pana Boga i zarazem  poznania wspaniałych ludzi!!!
Exodus wyjścia z codzienności i sięgnięcia do źródeł  naszej wiary. Wszystkie dni rekolekcji były dla nas przeżyciem czegoś nowego.
Nasz dialog małżeński  był po raz pierwszy przeprowadzony tak  JAK  TRZEBA  w jedności z sobą i Panem Bogiem.
Wspólna małżeńska adoracja Najświętszego Sakramentu na zawsze pozostanie w naszej pamięci jako przytulenie się do Pana.
Dniem przełomowym rekolekcji był dzień pokuty, dzięki spowiedzi i słowom ks. Grzegorza mogę powiedzieć "Pan przywrócił mi wzrok"...
Dzień Paschy to było święto całej naszej wspólnoty razem  z dziećmi wyruszyliśmy  pod przywództwem ks. Mirosława z niewoli naszych przywar, nałogów, grzechów do ziemi nowej bo z odnowieniem Przyrzeczeń Chrzcielnych.
Niesamowitym dniem był Dzień Wspólnoty w Katedrze Koszalińskiej gdzie mogliśmy usłyszeć Świadectwa Wiary Pięknych Par Małżeńskich i zobaczyć jak powiększają się szeregi członków Krucjaty Wyzwolenia Człowieka.
Do domu wróciliśmy szczęśliwi po Agapie z uroczystą Mszą Świętą z odnowieniem  Przyrzeczeń Małżeńskich.
Reniu  i Wiesiu,
 niech Bóg Błogosławi i Strzeże, Niech Pomnaża owoce Waszej pracy .
Dorota i Jerzy


Świadectwo z rekolekcji
W te wakacje byliśmy z mężem i dziećmi na rekolekcjach DK drugiego stopnia w Koszalinie. Inicjatywa wyjazdu wyszła bardziej od mojego męża. Choć ja nie miałam nic przeciw, podchodziłam trochę z rezerwą po tym, jak nasze dzieci podczas poprzednich rekolekcji chorowały. Postanowiliśmy jednak, że pojedziemy, że nie musi się to powtórzyć tym razem, zwłaszcza, że poza koniecznością brania leków i naszych obaw o zdrowie, mieliśmy dobre doświadczenia, poznaliśmy wspaniałych ludzi, mieliśmy też czas dla Pana Boga. Po raz pierwszy mogliśmy też przeżyć rekolekcje jako małżeństwo z dziećmi, na nowo odkrywać to, co wcześniej przeżywaliśmy na rekolekcjach młodzieżowych. Po tamtych rekolekcjach dostałam pracę. Kiedy więc mąż zaproponował, byśmy pojechali kolejny raz na rekolekcje, zgodziłam się, choć bez entuzjazmu, z jakim on podchodził do tego. Utwierdzał mnie w przekonaniu, że to dobra decyzja m.in., że zapisując nas na rekolekcje dobrze mu się rozmawiało z prowadzącymi, a nawet okazało się, że prowadzi je ksiądz, którego widziałam wcześniej dwa razy na dniach rejonowych i kiedyś w rozmowie powiedziałam, że z takim kapłanem mogłabym pojechać na rekolekcje. Ucieszyłam się, kiedy się okazało, że to właśnie on będzie moderatorem, choć wcześniej tego nie wiedzieliśmy i zapisaliśmy się ufając, że będzie dobrze. Po jakimś czasie okazało się, że znamy też kilka małżeństw, więc moje obawy nieco osłabły. Pan Bóg miał widocznie taki plan, byśmy pojechali, zwłaszcza, że nie miałam większych problemów, gdy okazało się tuż przed rekolekcjami, że powinnam wrócić wcześniej do pracy, co oznaczałoby, że nie przeżyjemy ich do końca. Ponieważ jednak moi przełożeni wiedzieli, że jadę na rekolekcje, rozumieli, że to ważny powód, abym mogła wrócić do pracy nieco później.
Jadąc samochodem dostrzegliśmy pierwszy „znak” – bilboard z krzyżem – drogą, który zachęcał do dostrzegania Bożej obecności w życiu. Nie miałam większych oczekiwań odnośnie rekolekcji – po prostu chciałam zostawić Panu Bogu miejsce do działania. Mąż zapytany o to powiedział, że „przyjechał na rekolekcje, żeby się nawracać”, choć według mnie nasze życie nie było złe, a jego samego uważam za dobrego człowieka (choć każdy ma swoje wady i zalety ;)). Właściwie jednak mogłam przyznać mu rację, bo każdy z nas potrzebuje nawrócenia i nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej. A podczas rekolekcji zobaczyliśmy, że jest kilka spraw, które wymagają od nas nawrócenia i powierzenia ich Panu Bogu. Poprosiliśmy o modlitwę w mojej intencji o zdrowie, a także za nasze dzieci, męża. Wierzę, że Duch Święty działał wówczas w sposób szczególny, poruszył moje serce, by w modlitwie uwielbiać Boga. Także doświadczenie modlitwy uwielbienia po przyjęciu komunii świętej, kiedy nadszedł dzień, w którym wspominaliśmy zmartwychwstanie Chrystusa było czymś niezwykłym. Były też momenty i po ludzku trudniejsze, ale też myślę potrzebne i przez Pana Boga dane dla mojego dobra. W dniu spowiedzi świętej zamiast radości i ulgi, nadziei, odczuwałam duży żal i smutek, jednak ksiądz, który prowadził nabożeństwo pokutne uprzedził, że to nie nasze emocje są wyznacznikiem dobrej spowiedzi. Spowiedź dała mi jednak do myślenia i kolejny raz była impulsem do powiedzenia mężowi moich pragnień, a także tego, co mi sprawia  trudność.
Na rekolekcjach przeżywaliśmy dziewiątą rocznicę ślubu. Podczas dialogu małżeńskiego, który przezywaliśmy w tym dniu trafiliśmy na słowa o powołaniu apostołów. Odczytaliśmy zachętę Jezusa „wypłyń na głębię”, byśmy jeszcze bardziej zbliżyli się do Niego, z nim przeżywali nasze życie we wszystkich jego aspektach, byśmy siłę czerpali z Eucharystii, sakramentu Pojednania, ale także ze Słowa Bożego. Dzięki konferencji przypominającej zobowiązania DK okazało się, bowiem, ze w kręgu pewne zobowiązania, a zwłaszcza dotyczące modlitwy osobistej i Namiotu Spotkania, były przez nas inaczej rozumiane. Dzięki rekolekcjom mogliśmy tez zobaczyć, że pewne zobowiązania DK nie mając złych intencji i nie kontestując ich, w praktyce jednak nie wypełnialiśmy jak należy. Dzięki praktycznym wskazówkom do dialogu zapisaliśmy konkretne postanowienia. Myślę, że te wskazówki też „zostały nam podpowiedziane” byśmy mieli konkretne narzędzia do wypełnienia tego, co Pan Bóg nam proponuje poprzez formację w DK.
Mogliśmy także przeżyć wspólnie adorację Najświętszego Sakramentu. W modlitwie i pieśniach również odczuwałam, że Duch Święty ożywia naszą modlitwę, że nasze słowa się dopełniają, uzupełniają, że w rozmowie powierzyliśmy Panu osoby i sprawy ważne dla nas, dziękowaliśmy mu za to, co od niego otrzymaliśmy i mogliśmy go uwielbiać z serca.

Podczas rekolekcji nauczyłam się, by więcej ufać Panu Bogu i mężowi, a nie polegać wyłącznie na własnych osądach. Poza tym doświadczyłam, że Pan Bóg, poza modlitwą, liturgią, Pismem Świętym, jest także obecny w tych, którzy przyjmują go do swego serca w Eucharystii, czyli we wspólnocie oraz doświadczyłam, że Pan Bóg może przez tych ludzi działać, dawać mi przez nich wskazówki, a nawet potrzebne dary. Dziękujemy Bogu za tych ludzi, których posłał do Koszalina – byli dla nas świadkami wiary i miłości do Chrystusa.
Chwała Panu.
Ela

Pan Bóg różnie przemawia do człowieka
„…służcie sobie nawzajem tym darem, jaki każdy otrzymał” (1P 4, 10)
Na rekolekcje jeździliśmy wcześniej już wielokrotnie. Zwłaszcza program drugiego stopnia był nam znany z rekolekcji młodzieżowych. Wydawało mi się, że niewiele powinno nas na tych rekolekcjach zaskoczyć…
W ostatnim roku wydawało mi się, że jestem szczęśliwy. Przeprowadziliśmy się do nowego, dużego mieszkania. Ale pomimo względnie dobrej, jak mi się wydawało realizacji zobowiązań nadal poszukiwałem Boga, który przechodził gdzieś obok. Rekolekcje pozwoliły mi zauważyć moje braki i niedoskonałości. Na nowo odkryłem bogactwo wspólnoty wyrażone przez różne charyzmaty obecne w Kościele. Nie tylko diakonia, ale i każda z rodzin uczestniczących w rekolekcjach zaskakiwała Swoją postawą: otwartością, zanurzeniem w modlitwie czy cierpliwością wobec dzieci. Najbardziej widać jednak było podczas rekolekcji postawę służby – nikogo nie trzeba było przymuszać do pełnienia posług. Świadectwo innych małżeństw w tym zakresie było imponujące. Każdy służył i pomagał innym, jak tylko mógł. Dlatego też rekolekcje nauczyły mnie pokory wobec innych rodzin. Na przykładzie innych małżeństw pokazały, jak wiele brakuje nam jeszcze do pełnej realizacji zobowiązań i jak płytcy jesteśmy w kultywowaniu tradycji chrześcijańskich.
Pomimo tego, że kilka lat formujemy się w DK, na rekolekcjach odkryliśmy czym jest jedno ze zobowiązań. Modlitwa osobista połączona z Namiotem Spotkania ma być dłuższą chwilą kontemplacji Słowa Bożego i nie może zastąpić ją krótka modlitwa indywidualna. Z Panem Bogiem trzeba się zatrzymać w biegu. Różnie to u nas wcześniej wyglądało.
Pan Bóg przemawiał do nas na tych rekolekcjach na różne sposoby. Ważnym czasem dla naszego małżeństwa była wspólna modlitwa przed Najświętszym Sakramentem. Mogliśmy w niej na głos wypowiedzieć nasze podziękowania i troski, a również zaśpiewać Bogu nową pieśń. Momentem stanięcia w prawdzie była modlitwa wstawiennicza nad naszą rodziną. Pan Bóg przemówił do nas przez usta księdza diakona Grzegorza. Usłyszeliśmy prawdę o naszej rodzinie, której wcześniej nie zawsze sobie uświadamialiśmy. W końcu Bóg przemówił do nas przez świadectwo posługi i cierpienia księdza Mirosława, który poprowadził nas jak Mojżesz przez Morze Czerwone celebrując Paschę, dzień później rzucił się do czyszczenia kaplicy po niewyjaśnionym jej osmoleniu, aby w końcu zmagać się z rwą kulszową i pozostać nie w pełni sił do końca rekolekcji. W swoim widocznym zmaganiu się z bólem ksiądz Mirosław pokazał nam życiem, że cierpienie można i trzeba przyjąć z godnością.
Chwała Panu!
Grzegorz


Moje życie było kiedyś szczęśliwe Najpiękniejsze lata, to czas, kiedy jako nastoletnia dziewczyna uczęszczałam na oazę. Tęskniłam za tym bardzo. Czas jednak mijał...Teraz jestem chora - mam raka. Ale chyba nie to jest dla mnie takie straszne. Mam męża alkoholika.Ta choroba jest chyba gorsza od mojej, ponieważ stopniowo, przez lata niszczyła całą moją rodzinę. Najmłodsza córka oddala się od Pana Boga...Ja  mogę tylko patrzeć na to wszystko z boku i modlić się. Dobrze,że ma wsparcie w moich rodzicach, koleżankach  i rodzinie. Ostatnie lata mojego życia były naznaczone bólem, cierpieniem i łzami.Trudno jest o tym mówić, łatwiej napisać.  Zawsze jednak starałam się być blisko Chrystusa. Moja choroba przybliżyła mnie do Niego jeszcze bardziej. Podczas Mszy św., jaką zamówiłam , by podziękować Bogu za operację i powrót do zdrowia, usłyszałam słowa  z Ewangelii : ,, Idź w pokoju, Twoja wiara cię uzdrowiła."..  - i od tej pory tego właśnie się trzymam. Kiedy Marysia zaproponowała mi wyjazd na rekolekcje, odżyły moje wspomnienia i nadzieje. W tym też czasie miałam kolejny zabieg i czekałam na wyniki z biopsji.Na szczęście były one dobre, co oznacza,że Pan chciał, bym była tutaj razem  z Wami. Przeżyłam tutaj najpiękniejsze chwile z Chrystusem, wśród ludzi, którzy emanują Jego światłem. Przez 27 lat mojego małżeństwa, nie było w moim życiu tyle radości i śmiechu, co przez te dwa tygodnie. Może ktoś odczytać mój śmiech,że jestem mało poważna? Niech i tak będzie, ale ja byłam tutaj  po prostu szczęśliwa i starałam się nie myśleć o tym, co będzie po powrocie do domu. Poprzez adorację, śpiew, granie na gitarze i modlitwę  - odnalazłam w sobie Moc i Siłę. Dziękuję też Bogdanowi, Beacie i Karoli za to,że mogłam wśród nich poczuć się  jak w rodzinie, o której zawsze marzyłam. To było kiedyś dla mnie tak oczywiste... Za każde dobre słowo,jakie od Was usłyszałam - dziękuję Wam wszystkim! Proszę Was o modlitwę za moją rodzinę. Do domu zabieram ze sobą słowa poznanej tutaj pieśni : ,, Ty tylko mnie poprowadź..."  Z wyrazami wdzięczności -Jola S.  z Kalwarii Z.


Na rekolekcjach z Domowym Kościołem byłem po raz pierwszy. Doświadczyłem na nich wielkiej miłości zarówno ze strony dzieci, jak i rodziców.
Dzięki takim ludziom uczę się tego, jak okazywanie miłości może być proste: liczy się to, żeby BYĆ. Podczas tych rekolekcji zrozumiałem, że pomimo różnych
charakterów i zwyczajów tworzymy jedność jako Kościół, a to doświadczenie było o tyle dla mnie mocne, że mieszkam w Gdańsku, a uczestnicy byli z Krakowa i okolic.
Łączy nas jednak Bóg. Ta myśl sprawia, że łatwiej przychodzi mi traktowanie ludzi spotykanych na drodze mojego życia jak rodziny. Jestem bardziej otwarty nie
tylko na ludzi, ale też sytuacje i zadania, jakimi Bóg mnie obdarza. Ze słów wypowiedzianych przez rekolekcjonistę najbardziej utkwiły mi: "Nie wszystko musimy
rozumieć". Bóg działa poza schematami, ja powinienem dziękować za to, co dostaję, bo Jego plan na moje życie jest doskonały, bo chce widzieć mnie
radosnego. Bóg również pokazał mi - tym razem na rekolekcjach z Domowym Kościołem - potrzebę oderwania się od drogi materializmu i zwrócenia się ku miłości.

Kleryk Paweł Dobry z Gdańskiego Seminarium Duchownego



 Po raz pierwszy uczestniczyłam w oazie. Czas, który tutaj spędziłam był dla mnie dużym przeżyciem i zaskoczeniem. Stał się okazją do wyciszenia, pogłębienia wiary, a także modlitwy w intencji najbliższych, mojej parafii i nas wszystkich.
Czas ten był przepełniony życzliwością, wypływającą z waszej strony. Dziękuję za piękną postawę na modlitwie, za wszelkie dobro ks. Mirosławowi, diakonowi, klerykowi, a także wam wszystkim i każdemu z osobna. Piękny śpiew ubogacał przeżycia, a także gra na gitarach za co dziękuję diakonii muzycznej. Dziękuję także Joli za piękną grę na gitarze i nasz wspólny śpiew z dziećmi. Czas tutaj spędzony pozostanie na długo w mojej pamięci i w sercu. Na sam koniec tego świadectwa, który jest dziękczynieniem za ten święty czas oazy, pragnę bardzo podziękować Organizatorom oraz pani Marii za pomoc w realizacji mojego wyjazdu tutaj.
Dziękując za wasze dobro obiecuję modlitewną pamięć.

Małgorzata  (diakonia wychowawcza)



  Chcemy wspólnie podziękować Bogu Jedynemu za ofiarowany nam czas rekolekcji II stopnia w Koszalinie. Przeżyliśmy je we wspólnocie z innymi małżeństwami Domowego Kościoła Archidiecezji Krakowskiej. To było 15 wspaniałych dni, które na nowo nas nawróciły i uczyniły nasz związek piękniejszym, mocniejszym i bliższym Bogu.
    Odczuliśmy Boską obecność zakrytą w znakach i sakramentach w przestrzeni wiary. Przyjechaliśmy na Oazę z pustyni życia do Koszalina, by dzielić się wiarą w oparciu o Słowo, które rozjaśnia życie. Zrozumieliśmy, że Bóg jest ŹRÓDŁEM, z którego wypływa moc i SZCZYTEM- pełnią łaski.
     Szczególnie przeżywaliśmy Exodus Izraelitów, którzy udręczeni niewolą egipską przeszli długą wędrówkę ku Ziemi Obiecanej. Uwolnienie z niewoli (przejście przez Morze Czerwone i przez Jordan) zapowiada Chrześcijanom udział w zbawieniu przez Chrystusa. Każda Eucharystia jest ofiarą dziękczynną, którą składa Kościół w imieniu całego stworzenia. Plagi, które spadły na Egipt były konieczne, by zmiękło kamienne serce Faraona i jego ludu. W naszej codzienności jest wciąż wiele plag. One nam przeszkadzają i nas zniewalają. Musimy uwolnić się od grzechu, by stary człowiek stał się nowym- o sercu kochającym Boga i ludzi. Zrozumieliśmy, że tylko wtedy wolność jest wolnością, kiedy istnieje nadzieja. Nadzieją Izraelitów była Ziemia Obiecana. Naszą nadzieją jest szczęście wieczne w niebie. Niewola egipska jest obrazem bolesnych prób. Boża opatrzność wyprowadza modlący się lud zwycięsko z każdej trudności. Bóg czuwa nad każdym z nas i czeka na nas w sakramencie pokuty, który jest wyzwoleniem. Ludzie wspólnie wędrują do Boga poprzez Liturgię. W każdym z nas drzemie Faraon, który obiecuje, a potem się z tego wycofuje. Musimy stać się wolni, zdecydować się na czynienie dobra, otworzyć się na Boga!
Odkąd należymy do Domowego Kościoła (od 2010r.) świadomie realizujemy Zobowiązania i chcemy dobra dla współmałżonka w drodze do świętości. Domowy Kościół wiele w nas zmienił. Nie ma MIŁOŚCI bez PRAWDY. Naszym nauczycielem jest Jezus.
Rekolekcje nas umocniły, odnowiliśmy przysięgę małżeńską. W tym roku mija 25 lat naszego PRZYMIERZA MAŁŻEŃSKIEGO. Jesteśmy Bogu za wszystko wdzięczni: za naszą miłość w radościach i smutkach, za piątkę wspaniałych dzieci i za to co jeszcze przed nami w Bożym planie.
     Dziękujemy wszystkim, którzy z nami tworzyli podczas rekolekcji niezapomnianą wspólnotę! Oaza pozwoliła nam nabrać sił i napełnić bukłaki wiary, byśmy mogli wrócić na pustynię naszego życia i świadczyć o Chrystusie.
Za wszystko CHWAŁA PANU!

 Renata i Roman Zając. :)