W dniach 19-24.08.2014 braliśmy udział w sesji związanej z wychowaniem dzieci.

Temat nam bardzo bliski i potrzebny. Jako rodzice dwóch rezolutnych chłopców dających nam wiele okazji  zarówno do zadowolenia, dumy i radości jak i weryfikacji naszej miłości względem nich, często czujemy bezradność, frustrację, gniew i niezadowolenie

(zarówno z postaw naszych pociech jak i naszych własnych reakcji). Uczucia te (jak dowiedzieliśmy się o tym na rekolekcjach) nie są złe, lecz potrafią doprowadzić do zamknięcia się jednego człowieka na drugiego i powodują stopniowe pogorszenie się relacji, na czym nam przecież (ani dzieciom, ani rodzicom) nie zależy.

Żona: Jestem pedagogiem dlatego treści przekazywane w tracie warsztatów nie były dla mnie obce. Wiedza „książkowa” jednak znacznie różni się od wiedzy usłyszanej od tych, którzy zdobyli ją w codziennej pracy nad sobą i w kontakcie z drugim człowiekiem. Za to dzielenie się doświadczeniami przez prowadzących Alinę i Mirka Dziewięckich oraz przez uczestników tej sesji dziękujemy- jesteśmy Wam wszystkim bardzo wdzięczni.
Główne moje odkrycie:  „Uczucia rodzą się z  zaspokojonych i niezaspokojonych potrzeb!”. Może zwyczajne, ale u mnie zmieniło patrzenie na chłopców o 180 stopni. Staram się teraz nie myśleć: „Znów robisz coś nie tak”, lecz najpierw zadaje sobie pytanie: „Czemu robisz to czy tamto”. Widzę,że to pomaga nam lepiej wzajemnie się rozumieć.

Mąż: Ja z kolei uświadomiłem sobie, że kluczem do dobrego wychowania jest modlitwa. Wszystkie techniki i metody pedagogiczne są narzędziami, które nam pomagają w wychowaniu pociech. Jednak brak modlitwy za nasze dzieci oraz zaufania Bogu, sprawia, że tracimy coś fundamentalnego. Przez stulecia Bóg sprawiał, że nawet z bardzo trudnych dzieci wyrastali wspaniali ludzie, czego przykładem jest Tomasz z Akwinu. To wlało w moje serce dużo pokoju, który pomaga mi w trudach codziennego wychowania.

Nasze życie nie stało się z dnia na dzień pasmem sukcesów bez  porażek. Jednak te dni porekolekcyjne, jak już wspomniał mój mąż przyniosły ze sobą pokój ducha, dzięki któremu więcej pokoju gości też w naszym domu. Dostrzegamy u nas i w  naszych  dzieciach drobne zmiany i to nas cieszy.
Przed nami ciągle wiele pracy i wysiłku. Wiemy,że warto się starać i  to co napawa  nas optymizmem to fakt, że nigdy nie jest za późno na budowanie więzi i kształtowanie pożądanych postaw ( a jeśli doszło do jakiegoś błędu czy zaniedbania, to tylko trzeba w to włożyć więcej wysiłku).
W końcu „Kochać to znaczy powstawać”... :)

Za to wszystko Bogu niech będą dzięki.

Ewa i Damian
7 lat małżeństwa i 7 lat formacji w Domowym Kościele.