Agata i Tadeusz, Dorota i Paweł, Teresa i Darek

Agata i Tadeusz 

Planując wakacje w tym roku mieliśmy poważny problem aby zgrać nasze urlopy. Udało nam się co prawda wyjechać na krótkie rekolekcje tematyczne, ale to było dla nas za mało. Po zeszłorocznej Oazie Rodzin pragnęliśmy dłuższego spotkania z Bogiem. Było to nam bardzo potrzebne z dwóch powodów. Po pierwsze zostaliśmy wybrani animatorami kręgu, a po drugie chcieliśmy uzdrowić nasze relacje małżeńskie.
Myśleliśmy aby wyjechać na ORAR II stopnia, ale wszystko wskazywało na to, iż będziemy mieć urlopy w różnych terminach. Tak więc pogodziliśmy się z sytuacją. Brakowało nam chyba też zaufania do Boga, wiary w to, że przecież dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych...


Przestaliśmy myśleć o rekolekcjach.
I wtedy stało się coś co nami wstrząsnęło. Udało mi się zmienić datę urlopu, a żona dostała wolne w tym samym terminie co ja. Przyszła myśl: może jednak rekolekcje? Niestety, gdy zajrzeliśmy na stronę Domowego Kościoła okazało się, iż w Wiśniowej, gdzie był planowany ORAR nie ma już miejsc. Agata powiedziała abym jeszcze tam zadzwonił i zapytał, czy ktoś nie zrezygnował, ale nie zrobiłem tego. Ponownie zabrakło mi zaufania do Boga, nie wierzyłem, że to może się udać.
Postanowiliśmy, iż wyjedziemy tylko nad morze, a na rekolekcje w przyszłym roku. I nagle zepsuła się pogoda na tyle, iż wyjazd nad morze nie miał sensu. Po kilku dniach, gdy żona próbowała jeszcze załatwić dla nas kwaterę nad jeziorem, ja w tym samym czasie napisałem jednak do pary prowadzącej rekolekcje w Wiśniowej, aby dali znać jeśli zwolni się miejsce. Odpowiedź dostałem prawie natychmiast: jest miejsce!
Jak się później okazało zwolniło się dlatego, iż nie tylko zrezygnowało jedno z małżeństw, ale zrezygnowały też wszystkie małżeństwa z listy rezerwowej. Był to dla nas niesamowity dowód na to, jak Bóg kieruje naszym życiem. Można powiedzieć, iż mimo początkowych chęci wyjazdu na rekolekcje, gdy pojawiły się problemy robiliśmy wszystko aby tylko nie pojechać na nie.
W Wiśniowej czekała nas kolejna niespodzianka. Po poprzednich rekolekcjach obawialiśmy się, czy damy radę z naszą młodszą córką, która miała zaledwie 1 rok i 3 miesiące i jest bardzo absorbująca. Jak się okazało większość czasu spędziła z diakonią wychowawczą, a my dzięki temu, mogliśmy w pełni uczestniczyć w zajęciach i znów poczuć niesamowitą bliskość Jezusa.
To On nas tam ściągnął, to dzięki Niemu przygotowaliśmy się do bycia animatorami kręgu, a co najważniejsze umocniliśmy swoją wiarę i uzdrowiliśmy nasze relacje w małżeństwie.
Przedostatniego dnia otrzymaliśmy od naszego Pana i Zbawiciela mnóstwo darów: owocny dialog, który tak długo wcześniej odkładaliśmy, odnowienie przyrzeczeń małżeńskich, które nam przypomniało, iż jesteśmy za siebie nawzajem odpowiedzialni, modlitwę wstawienniczą z błogosławieństwem Najświętszym Sakramentem i wreszcie nocne czuwanie przy Jezusie, które było dla nas najpiękniejszą z dotychczasowych modlitw małżeńskich. Dziękujemy Bogu, że mogliśmy uczestniczyć w tych rekolekcjach i zrobiliśmy kolejny krok w drodze do Jego Królestwa.

Chwała Panu
Agata i Tadeusz Tomczak z Poznania


  

Dorota i Paweł

W Domowym Kościele jesteśmy od dwóch lat. W czerwcu zakończyliśmy etap pilotażu i

zostaliśmy wybrani na animatorów. Myśleliśmy że powodem wyboru był nasz najdłuższy w kręgu

staż małżeński, no i wg alfabetu byliśmy na pierwszym miejscu. Myliliśmy się :-). Ale o tym później.

Postanowiliśmy odbyć rekolekcje ORAR II, jako że są przeznaczone dla Animatorów. Zdawaliśmy

sobie sprawę że powinniśmy zacząć od Oazy Rodzin I, ale w tym roku nie mieliśmy takiej

możliwości. Chcieliśmy się udać na rekolekcje w miejsce, gdzie znajdują się relikwie patronki

naszego kręgu, Św. Joanny Beretta Mola, ale Pan Jezus miał dla nas inny plan. Udaliśmy się do

Wiśniowej.

 

Pierwsze co nasz uderzyło to otwartość organizatorów, Gosi i Andrzeja Grudniów. Bardzo

szybko poczuliśmy się jak u siebie.

Na początku troszeczkę przeraziły nas dyżury kręgów, które wkrótce okazały kolejnym

elementem zbliżającym nas do siebie. Wspólna służba dla innych, ochoczość z którą każdy z nas

przystępował do swoich obowiązków, jakże inna była od wielu sytuacji które spotykamy na co

dzień w życiu.

Konferencje pozwoliły nam uściślić wiedzę z zakresu prowadzenia spotkania kręgu, a

świadomość jaka jest odpowiedzialność za krąg, na początku nas przeraziła. Usłyszeliśmy jednak że

nie ma się co bać, jeżeli jest z nami Jezus Chrystus.

Konferencja o Krucjacie Wyzwolenia Człowieka wzbudziła w nas pewien niepokój, to nie był lęk,

ale raczej pewne pytanie czy aby na pewno odpowiadamy na wszystkie wezwania Ducha Świętego.

Wieczorna modlitwa w kaplicy przyniosła odpowiedź, Pan Jezus odpowiedział:

„Albowiem wolą Bożą jest wasze uświęcenie: powstrzymywanie się od rozpusty , aby każdy

umiał utrzymywać ciało własne w świętości i we czci , a nie w pożądliwej namiętności , jak to czynią

nie znający Boga poganie.” (1Tes 4,3)

Paweł: Nasunęło mi się pytanie, dlaczego właśnie mnie Panie Jezu stawiasz takie wymagania,

znasz mnie i swoje słabości, dlaczego ja? I znowu odpowiedź przyszła w Piśmie Świętym, tym

razem w czytaniu dnia: „Paweł, z woli Bożej powołany na apostoła Jezusa Chrystusa(...)” (1 Kor 1,1-

9).

To Bóg nas powołuje, On nas zna, każdego po imieniu. Zna nasze słabości i lęki, i mówi do nas:

„Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali” (2Kor 12,9-10).

Ale jak sobie poradzimy? I znów Pan Jezus odpowiedział: „On rzekł do nich: «Zarzućcie sieć

po prawej stronie łodzi, a znajdziecie». Zarzucili więc i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej

wyciągnąć.” (J 21,6)

Więc, czego mamy się bać, przy takiej obietnicy?

W 54 rocznicę likwidacji Krucjaty Wstrzemięźliwości złożyliśmy deklarację kandydacką KWC.

Dorota: Wszystko się zmienia, jeszcze dwa lata temu byłam innym człowiekiem. Wszystkiego się

bałam, często się złościłam i denerwowałam, zazdrościłam innym. W pędzie życia ogarniała mnie

niepewność i strach, wieczne zamartwianie się do przodu. Gdy Jezus nas odnalazł, albo gdy my Go

usłyszeliśmy, nasze życie zaczęło się zmieniać, zaczęliśmy kroczyć inną drogą, z innymi wartościami

w sercu. Wspólnota jaką jest Domowy Kościół pomogła nam dokonać zmian... Rekolekcje były

czasem cudownym, zatrzymania, wyciszenia, nabrania w serca kolejnego powiewu Jezusa. To On

mnie umacnia, sprawił, że nie mam lęku, dziś mogę powiedzieć że nie jestem sama. Trudności

które napotykam na co dzień łatwiej mi znieść i rozwiązać. Modlę się, dziękuję, przepraszam i

proszę. Robię to podczas wykonywania codziennych czynności i to jest dobre.

Ostatnio zapadły mi w serce słowa psalmu 37 „Miej ufność w Panu i postępuj dobrze”, „

Powierz Panu swoją drogę i zaufaj Mu: On sam będzie działał.”

W naszym podróżowaniu dzieci są ogromną pociechą, mój mąż Paweł zaś ogromną podporą.

Na koniec rekolekcji, składaliśmy podziękowania naszej parze animatorskiej, Joli i Tomkowi.

Usłyszałam słowa, które Tomek powiedział do Pawła: „Paweł, dzięki za to że zawsze byłeś tam,

gdzie byłeś potrzebny”. Tak jest też w naszym życiu na co dzień: Paweł jest zawsze tam gdzie

potrzebuję go ja lub dzieci, niesamowite wsparcie i podpora.

Zaufałam i otrzymałam spokój, radość, szczęście i miłość.

Mamy wrażenie że przez całe wakacje Pan Jezus przygotowywał nas do tych rekolekcji, przez

ten okres bardzo często słuchaliśmy i śpiewaliśmy „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia .”

(Flp 4,13-14). Wyjechaliśmy z rekolekcji ze świadomością że nie jesteśmy sami, że jest z nami Jezus,

że to On nas wybrał do posługi animatorskiej, i On nas prowadzi cały czas przez życie.

Chwała Panu !!!

Dorota i Paweł Flis


 

 

Teresa i Darek

Na rekolekcje ORAR II o w Domowym Kościele, lecz również ze świadomością i nastawieniem, że czas rekolekcji
to „błogosławiony czas”, czas szczególnych łask. Od ostatnich naszych rekolekcji nie minęło jeszcze
pół roku, a już byliśmy „na głodzie”...
I nie zawiedliśmy się. Ty, Panie, po raz kolejny postawiłeś na naszej drodze wspaniałych ludzi, z
którymi kontakt obfitował w cenne inspiracje, i dałeś nam przeżyć wyjątkowe chwile, które na długo
będą dla nas umocnieniem. Słowami księdza Grzegorza
uświadomiłeś nam, że my – członkowie i animatorzy Domowego Kościoła – mamy być sługami w Twoich rękach, mamy nosić wodę, jak
posłuszni słudzy w Kanie Galilejskiej, a to Ty jesteś od przemieniania jej w wino, od nadawania
nowej jakości temu, co się dzieje w naszym życiu. Poprzez drobne codzienne rozmowy z innymi
uczestnikami tych rekolekcji dałeś nam odczuć radość przebywania we wspólnocie, gdzie wszyscy
mamy podobny światopogląd, nie musimy się bać konfrontacji i krytyki, możemy odpocząć od
naszych masek, jakie niekiedy przybieramy na co dzień. Wreszcie największym darem i największą
radością był dla nas czas spędzony z Tobą na osobistej adoracji Ciebie w Najświętszym Sakramencie.
Nocna cisza, nasze dwa krzesła i Ty tak blisko, naprzeciw, na wyciągnięcie ręki... Rozmawiając z
Tobą, mogliśmy zrzucić z siebie jarzmo naszych problemów i trosk, wyżalić się, jak najlepszemu
przyjacielowi, ale równocześnie doświadczyć siły płynącej od Ciebie, pokrzepienia, przy którym ucieka
wszelki niepokój i strach, a w sercu rodzi się pewność, że z Tobą wszystko jest możliwe, bo „Twoje
jarzmo jest słodkie, a Twoje brzemię jest lekkie”.
I za to duchowe SPA, chwała Ci, Panie!

Teresa i Darek